Forum WarZag Strona Główna WarZag
ZAGŁĘBIOWSKI KLUB GIER BITEWNYCH I FANTASTYKI "WARZAG"
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uniwersum 40k / Fluff
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum WarZag Strona Główna -> Warhammer 40K
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Reiner
Administrator



Dołączył: 01 Cze 2013
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:03, 26 Mar 2014    Temat postu:

World Eaters




Nazwa: World Eaters

Numer Ledionu: XII

Patriarcha: Angron

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznjący Khorna. Specjaliści w walce wręcz.


Skuta łańcuchami i przechowywana głęboko w kazamatach Library Sanctus złowieszcza księga Liber Malum przechowuje na swych poplamionych krwią stronnicach historię życia tych, którzy wstąpili ku swej zgubie na ścieżkę przeklętych. Już samo wypowiadanie jej diabelskiej nazwy może człowieka przyprawić o atak szaleństwa. Wielu heretyków i bluźnierców opisano w tym dziele, ale w gronie potępionych dusz zdecydowanie wyróżnia się Angron, Patriarcha Legionu Pożeraczy Światów.

Historia Angrona jest niekompletna i okryta mroczną kurtyną niedomówień mieszających się z rzeczywistymi faktami. Nieznana jest nazwa jego ojczystego świata ani jego lokalizacja, brak nawet dowodów na jego istnienie w podanej w Liber Malum postaci. Speculum Historale Carpinusa opisuje planetę macierzystą Angrona jako świat zaawansowany technologicznie (chociaż nie wymienia jego nazwy), rządzony przez bogate i dekadenckie elity żerujące na pogrążonej w nędzy społeczności. Dbając o rozrywki gnębionych poddanych władcy planety urządzali regularnie igrzyska, w trakcie których cybernetyczni gladiatorzy walczyli ze sobą na śmierć i życie ku uciesze publiczności. Na tym właśnie świecie dorastał Angron, chociaż na temat jego dzieciństwa brak jakichkolwiek informacji.

Wiadomo natomiast, że młody Patriarcha został wytropiony przez łowcę niewolników w górach dalekiej północy. Handlarz znalazł zakrwawionego Angrona leżącego pośród dziesiątek ciał obcych wojowników. Kroniki nie informują o przynależności rasowej tych istot, ale uczeni wysnuli wniosek, jakoby byli to Eldarowie próbujący uśmiercić dorastającego Patriarchę w myśl nakazu ich mistyków, przewidujących być może destruktywną rolę młodzieńca w niedalekiej przyszłości. Angron został ciężko zraniony, ale przeżył, a trupy jego przeciwników uświadomiły łowcy niewolników, że ma do czynienia z wyśmienitym wojownikiem. Uwięzionego Angrona poddano zabiegom rehabilitacyjnym, wszczepiono mu również implanty neuralne - relikty Mrocznej Ery Technologii, które podwyższały agresję nosiciela i przeistaczały go w szaloną bestię. Zabrany do stolicy planety, Angron szybko trafił na największą arenę. Cele pod gigantycznym amfiteatrem stanowiły domdla kilku tysięcy cybernetycznych gladiatorów i stały się domem również dla Patriarchy.

Po zaledwie kilku miesiącach Angron zyskał opinię krwawego i dumnego oponenta o nadludzkich umiejętnościach i surowym kodeksie honorowym. Zabił setki przeciwników, w pojedynkach jeden na jednego oraz walkach grupowych, zawsze jednak oszczędzał tych, którzy dzielnie stawiali mu czoła. Szybko stał się ulubieńcem publiczności, co nie przeszkadzało mu w nieustannym planowaniu ucieczki. Był niewolnikiem przysparzającym mnóstwa kłopotów, odrzucającym instynktownie wszelkie autorytety. Kilka razy podjął próbę ucieczki z areny, ale okazały się one nieudane - amfiteatru strzegły setki ciężko uzbrojonych żołnierzy.

W ciągu kilku lat sława Angrona dotarła do każdego zakątka planety i umocniła jego niekwestionowaną pozycję mistrza gladiatorów. Tysiące widzów przybywały na pokazy walk, w których uczestniczył, a ćwiczący pod jego czujnym okiem gladiatorzy stawali się coraz sprawniejsi i bardziej agresywni. Podczas chłosty będącej konsekwencją kolejnej nieudanej ucieczki Angron zrozumiał w końcu istotę popełnianego ustawicznie błędu - nie był w stanie uwolnić się w pojedynkę. Jego doświadczenie i sława budziły respekt i podziw innych gladiatorów, na nich zatem postanowił oprzeć się kolejnym razem. Kiedy w stolicy rozpoczęto przygotowania do największych w historii świata igrzysk, Angron przystąpił do realizacji swego planu.

Organizatorzy zezwolili Angronowi na przygotowanie dioramy bitewnej, w której uczestniczyć mieli wszyscy zgromadzeni w mieście gladiatorzy. Kiedy upojony rzezią tłum dosłownie oszalał, podwładni Angrona uderzyli na strażników mordując ich z zaskoczenia i wycinając sobie drogę do wyjścia. Uzbrojeni w broń palną żołnierze poczynili w ich szeregach potworne pustki, ale ponad dwa tysiące niewolników zdołały umknąć poprzez metropolię w stronę gór, kradnąc po drodze broń i zapasy. Buntownicza armia znalazła schronienie w wysokim masywie górskim na północy krainy, opodal miejsca, gdzie wcześniej odkryto młodego Angrona. Władcy planety wysłali w ślad za uciekinierami korpus karny, ale nie docenili potencjału niepokornych podopiecznych. Po kilku dniach garstka ocalałych żołnierzy korpusu powróciła do stolicy przynosząc wieści o zmasakrowanych towarzyszach i uzbrojeniu przejętym przez rebeliantów.

W ciągu kilku następnych lat kryjówkę Angrona najeżdżały różne ekspedycje pacyfikacyjne i każda z nich była niemal całkowicie niszczona. Odniesione obrażenia, głód i choroby zbierały jednak żniwo pośród niewolników, redukując ich liczbę do tysiąca. W paśmie górskim Fedan Mhor Angron został w końcu otoczony przez pięć silnych zgrupowań wojskowych i los rewolty został przesądzony. Nawet Patriarcha nie był w stanie stawić czoła tak licznym wrogom. W noc poprzedzającą bitwę żaden niewolnik nie łudził się nadzieją zwycięstwa.

Właśnie w tym czasie na planetę przybył Imperator, zwabiony mentalną aurą swego potomka. Wpierw obserwował utraconego syna z orbity podziwiając jego geniusz militarny i bitewny kunszt. W krytycznym momencie teleportował się na Fedan Mhor oferując Angronowi miejsce u swego boku i przywództwo Legionu Pożeraczy Światów. Ku zaskoczeniu Imperatora Patriarcha odmówił. Jego miejsce było pośród wiernych mu niewolników i wolał raczej zginąć, niż ich porzucić. W noc poprzedzającą bitwę Angron i jego gladiatorzy wykopali sobie własnoręcznie groby, dając swym prześladowcom do zrozumienia, iż nie złożą broni. Imperator nie miał złudzeń - Patriarcha nie uszedłby z życiem z bitwy. Sprowadził swój okręt na niską orbitę planety i pochwycił Angrona za pomocą urządzeń teleportujących, po czym odleciał znad Fedan Mhor. Pozbawieni przywódcy gladiatorzy zostali wycięci do nogi w bitwie, która rozgorzała o świcie.

Wielka Krucjata nabierała rozpędu i Angron przyjął po pewnym czasie oferowaną mu wcześniej komendę nad Pożeraczami Światów, w głębi serca nigdy jednak nie wybaczył Imperatorowi czynu, który postrzegał za uprowadzenie i haniebną zdradę.

Znając efektywność modyfikowanych cybernetycznie organizmów Angron polecił swoim Techmarines wykonać kopie elektronicznych stymulatorów wszczepionych w jego głowę i rozpocząć operacje na członkach Legionu. Ponieważ szczegółowe zasady konstruowania tych implantów dawno już utracono, egzemplarze wyprodukowane przez Pożeraczy Światów często zawodziły wywołując u swych nosicieli nieoczekiwane ataki psychozy. Część błędów usunięto w fazie dalszej rekonstrukcji uzyskując w końcu pożądany efekt w postaci podwyższonego poziomu agresji i siły fizycznej. Chirurgicznym zabiegom zaczęto poddawać całe kompanie. W początkowym okresie jednostki te zdobyły zasłużoną opinię wyśmienitych oddziałów szturmowych - Pożeracze Światów nie brali jeńców, oferowali wyłącznie śmierć od ostrza łańcuchowego topora. Liber Malum mówi o całych systemach kapitulujących bezwarunkowo bez jakiekolwiek próby oporu na wieść o rychłej konfrontacji z tym Legionem. Kwestią czasu było publiczne ujawnienie charakteru zabiegów medycznych, którym poddawano nowych rekrutów. Po zbrodniczej pacyfikacji Ghenny, gdzie cała populacja planety została wymordowana w przeciągu jednej krwawej nocy, Pożeracze Światów otrzymali polecenie wydane przez samego Imperatora, nakazujące natychmiastowego zaprzestania dalszych implantacji stymulantów.

Angron nie przejął się zakazem przełożonego i Techmarines kontynuowali zabiegi do chwili, w której wszyscy marines zostali zmodyfikowani. Krwawe rytuały zaczęły odgrywać coraz większą rolę w tradycjach Legionu, a brutalność rosła i wkrótce powszechnym wśród Pożeraczy Światów zwyczajem stało się kolekcjonowanie odciętych głów ofiar. Wielu braci Angrona zgłaszało Imperatorowi swoje wątpliwości co do zasadności okrucieństwa Legionu i wtedy właśnie władca ludzkości popełnił krytyczny błąd. Polecił Horusowi, najbardziej zaufanemu spośród Patriarchów, aby ten przywrócił Angronowi zdrowy rozsądek. Marszałek wojny był wyśmienitym dyplomatą, ale skrycie trawił go już rak Chaosu. W duszy Angrona Horus natychmiast dostrzegł skrywaną wrogość wobec Imperatora i umiejętnie ją wykorzystał nakłaniając swego porywczego brata do zdrady rzekomo słabego przywódcy ludzkiej rasy. Gdy pierwsza wojna domowa ogarnęła Imperium, Pożeracze Światów stali już ramię w ramię z Synami Horusa.

Okrucieństwo i przerażenie znane dotąd wrogom Imperium zawitało teraz na terytorium mocarstwa. Pożeracze Światów szli w forpoczcie rebelianckiej armii walcząc w najcięższych szturmach, zawsze gotowi rzucić się wrogowi do gardła, by go rozedrzeć gołymi rękami. Legioniści Angrona z upodobaniem pili krew zamordowanych i gromadzili ich czaszki ku chwale swego nowego boga, Khorne'a. Podczas szturmu na Terrę przełamali pozycje obronne wokół Pałacu Imperatora, zdeformowana czerwona sylweta Patriarchy górowała nad nimi wznosząc ku niebu płonący runiczny miecz. Pożeracze Światów krwawo odpłacili lojalistom w trakcie finałowej bitwy Herezji Horusa, ale nie dane im było zwycięstwo. Na wieść o nadciągających do systemu okrętach Mrocznych Aniołów i Kosmicznych Wilków Horus zagrał o najwyższą stawkę i opuścił tarcze ochronne swego pancernika próbując zwabić Imperatora na pokład statku. Władca ludzkości podjął wyzwanie i stoczył ze zdrajcąpojedynek mający zadecydować o losie wszechświata. Obaj tytani zmierzyli się w walce fizycznej, duchowej i mentalnej i w końcu Imperator uśmiercił Horusa, chociaż zapłacił za to własnym życiem. Pozbawieni wsparcia Wielkiego Zdrajcy rebelianci poszli w rozsypkę uciekając z powierzchni Terry. Angron opuścił Starą Ziemię jako ostatni, prowadząc Pożeraczy Światów prosto w Oko Grozy. Bitwa została przegrana, ale wojna dopiero się rozpoczynała. On i jego legioniści mieli przed sobą całą wieczność.


Świat macierzysty

Ojczysty świat Angrona po dziś dzień pozostaje zagadką. Nie istnieją żadne zapiski mówiące o jego lokalizacji, brak też stosownych informacji w Speculum Historale. Uczeni podejrzewają, że na początku Herezji Horusa Angron powrócił do domu i unicestwił go w geście krwawej zemsty za śmierć swych gladiatorów. Wiadomo o zniszczeniu przez Pożeraczy Światów kilku zamieszkanych systemów w trakcie ich marszu na Terrę, jednakże tylko sam zbrodniczy Patriarcha wie obecnie, czy którykolwiek z nich był niegdyś jego ojczyzną.

Po upadku Herezji Horusa Pożeracze Światów zbiegli do Oka Terroru i szybko ulegli postępującej degeneracji. W chwili obecnej nie posiadają żadnej znaczącej bazy ani nowego świata macierzystego i każda banda operuje z pokładu okrętu, na którym zdołała położyć swe okrwawione łapy.

Doktryny militarne

Pożeracze Światów kierują się tylko jednym pragnieniem: żądzą mordu w imię Khorne'a i gromadzeniem czaszek ofiar. Stało się to przyczyną wycofania z użytku Legionu broni dalekiego zasięgu i zastąpienia ich toporami łańcuchowymi i pistoletami. Pragnienie rozlewania krwi i czynienia rzezi jest tak silne w przypadku Pożeraczy Światów, że na polu walki nie dbają oni zupełnie o formułowanie jakiegokolwiek planu taktycznego. W walce bezpośredniej ci szaleni mordercy są niezrównanymi przeciwnikami i nie zwracają uwagi na własne bezpieczeństwo żyjąc ze świadomości, iż ich krew jest równie miła Khorne'owi jak poległych przeciwników. Zaprawdę można stwierdzić bez ogródek, iż mottem Legionu stała się maksyma "Zwycięstwo albo śmierć".



Schemat organizacyjny

Wygnani do Oka Terroru i skazani na wieczną służbę Bogu Krwi, legioniści coraz większą uwagę zaczęli przykładać do bluźnierczych rytuałów rozlewu życiodajnego płynu. Legendarna struktura organizacyjna Kosmicznych Marines uległa załamaniu w trakcie lat masakr. Gdy kolejni oficerowie padali ofiarami demonicznego opętania, pękły ostatnie ogniwa dyscypliny i organizacji - dumny niegdyś Legion został zredukowany do zbieraniny psychopatycznych zabójców. Po Nocy Szaleństwa na Skalathraxie, gdzie oficer marines o imieniu Kharn zabił wielu swych towarzyszy broni, Legion rozpadł się ostatecznie po trwającej cały dzień bratobójczej rzezi. Luźne bandy Pożeraczy Światów różnią się między sobą wielkością - od pojedynczych samotnych rzeźników poprzez małe drużyny do formacji wielkości zreformowanej kompanii. Przywódcy tych band często dołączają do innych wyznawców Chaosu oferując swe usługi w zamian za możliwość rozlania czyjejś krwi,jednakże nawet Lord Chaosu korzystający z ich pomocy musi ustawicznie strzec swych pleców, aby i jego czaszka nie znalazła się pośród krwawych trofeów.

Wierzenia

Istnieje tylko jedna sprawa, której Pożeracze Światów oddani są bezgranicznie: rozlew krwi. Zabijanie w imię boga stanowi całe sedno i sens ich egzystencji. Czy krew ofiary pochodzi od nieprzyjaciela, sojusznika czy też ich własnych żył - nie ma znaczenia. Liczy się wyłącznie stos okaleczonych głów piętrzonych wokół brązowego tronu Khorne'a.


Genotyp

Po tysiącach lat rajdów z wnętrza Oka Grozy matryce genetyczne Pożeraczy Światów uległy niemal całkowitej degeneracji. Wielu badaczy podejrzewa, że genotyp Legionu od początku skrywał pewne skazy i Pożeracze skazani zostali na potępienie już w chwili stworzenia formacji. Inne wydarzenia związane z osobą Angrona świadczą jednak, iż istniała możliwość uratowania legionistów w przypadku, gdyby ich postępującą dewiację zauważono na odpowiednio wczesnym poziomie rozwoju. Niezależnie od tych akademickich dywagacji wiadomo, że Kosmiczni Marines z Legionu Pożeraczy Światów posiadają fizyczną potrzebę rozlewania krwi poprzez zabijanie - genetycznie uwarunkowany imperatyw wprawiający ich w stan psychopatycznej i niekontrolowanej w żaden sposób furii. Żądza mordu jest w ich przypadku tak ogromna, że z braku ofiar często zabijają własnych towarzyszy broni.

Okrzyk bitewny

"Krew dla Boga Krwi !"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Reiner
Administrator



Dołączył: 01 Cze 2013
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:03, 26 Mar 2014    Temat postu:

Ultramarines


Nazwa: Ultramarines

Numer Ledionu: XIII

Patriarcha: Roboute Guilliman

Aktualny mistrz zakonu: Marneus Calgar

Świat macierzysty Macragge

Znane zakony sukcesorskie: Aurora Chapter, Novamarines, White Consuls, Black Consuls, Libators, Inceptors, Praetors of Orpheus, Genesis Chapter, Mortifactors, Sons of Guilliman, Sons of Orar, Patriarchs of Ulixis Aurora Chapter, Eagle Warriors, Doom Eagles, Silver Skulls, Iron Snakes

Model organizacyjny Pełne podporzątkowanie sie do zasad Codexu Astartes.


W przeciwieństwie do większości Legionów Pierwszej Fundacji, Ultramarines posiadają niezwykle bogato udokumentowaną historię. Jedną z największych zagadek trapiących imperialnych historyków jest incydent związany z uprowadzeniem maleńkich jeszcze Patriarchów z tajnego laboratorium Imperatora. Wydarzenie owo jest źródłem wielu wymyślnych i często sprzecznych ze sobą teorii, jednakże żadna z nich nie wydaje się stanowić wiarygodnego wyjaśnienia. Jednym z elementów tej tajemniczej sprawy jest odkrycie Roboute Guillimana na Macragge.

Macragge to skalisty, nieprzyjazny świat położony we wschodniej wstędze galaktyki. Trzy czwarte jego powierzchni pokryte jest pustymi górskimi masywami, reszta to lazurowe morza. Planeta zdołała uchronić się przed nieszczęściami Epoki Cierpienia: jej przemysł nie uległ degradacji, utrzymano też stały kontakt z pobliskimi systemami słonecznymi. Populacja Macragge żyła pod rządami dwóch królów, zwanych też konsulami. Złamanie królewskiego prawa było surowo karane, jednakże prawość wynagradzano równie hojnie. Nieprzyjazne otoczenie w naturalny sposób selekcjonowało najsilniejszych osobników populacji już w latach ich dzieciństwa. Powszechnym zwyczajem stało się porzucanie słabych i chorych noworodków na pastwę dzikich gór.

Życie na Macragge oznaczało dyscyplinę, poświęcenie ogółowi i prostotę codzienności. Koloniści postrzegali siebie za spadkobierców najlepszych tradycji ludzkiej rasy, traktując z politowaniem zamiłowanie do postępu technicznego i pokładanie w nim przesadnych nadziei. Postęp technologiczny kojarzył im się z postępującą słabością ciała i erozją wartości moralnych. Podobne przekonania przyjęły się wkrótce w innych systemach otaczających Macragge. Dzieci w wieku sześciu lat, zarówno chłopcy jak i dziewczynki, rozpoczynały naukę w szkołach wojskowych wpajających im umiejętność samokontroli, obojętność na ból fizyczny, techniki przetrwania w głuszy. W wieku czternastu lat, po ośmioletnim intensywnym treningu, młodzież wcielana była do armii. Członkowie armii (mężczyźni i kobiety) po osiągnięciu trzydziestego roku życia zyskiwali prawo do odejścia z czynnej służby i założenia własnej rodziny.

Ten twardy reżim legł u podstaw militarnej potęgi Macragge w całym sektorze. Podczas gdy reszta ludzkiego mocarstwa gorzała w płomieniach anarchii, przyszły Ultramar prosperował coraz lepiej, chroniąc swych granic dzięki armii doskonałych żołnierzy. Jednakże pomimo spektakularnych sukcesów na pograniczu mieszkańcy Macragge nie potrafili do końca ujarzmić dzikich pustkowi własnego świata. Bandy koczowników i rabusiów przemierzały nieustannie góry stwarzając zagrożenie dla osiadłej ludności, szczególnie zaś wyróżniali się w tym względzie barbarzyńcy z Illyrium, skalistej krainy na północy Macragge. Nawet król Konor, geniusz militarny swych czasów, pomimo wielu podjętych prób nie zdołał spacyfikować niepokornych grasantów.

Nadejście Roboute Guillimana poczytane zostało za omen. Kroniki z tego okresu zawierają opisy wielu dziwnych znaków na niebie i ziemi, zaś prywatne pamiętniki Konora rzucają światło na wiele tajemnic związanych z Patriarchami (dokumenty te są obecnie przechowywane w Librarium zakonu Ultramarines).

"Co noc prześladowały mnie sny zdolne obedrzeć jaźń ludzką z resztek zdrowego rozsądku, sny przywodzące na myśl wyuzdane tortury demonów. Już trzy miesiące upływają od chwili, w której ostatni raz spokojnie zmrużyłem oko. Wciąż budzę się z krzykiem tak przerażającym, że sam ledwie wierzę, iż to mój własny głos. Każdej nocy mroczne cienie pełne szponów i kłów ucztują na mej bezbronnej duszy. Zażywam wywar z zioła lassiam sporządzony przez mych medyków, ale specyfik ten wcale mi nie pomaga. Pogodziłem się już ze świadomością, iż popadam nieodwracalnie w szaleństwo, jednakże ostatniej nocy sen zmienił się. Ponownie widziałem mroczne istoty piekieł szykujące się, by wyssać z mych kości szpik. Wtedy ujrzałem przedziwną postać w pancerzu z żelaza zdobionym emblematem dwugłowego orła i wypolerowanym tak, że błyszczał niczym srebro. Ciężki hełm z brązu skrywał twarz tego wojownika, a w jego dłoni skrzył się iskramiszeroki miecz. Bestie tłoczyły się wokół niego, a obcy ciął je swą bronią. Padając na ziemię demony rozpływały się w nicość. Kiedy ostatni z nich przepadł, wojownik spojrzał w mą stronę i nagle znalazłem się w Dolinie Laponis, opodal Wodospadów Hery. Czując na twarzy wodną mgiełkę rozejrzałem się i wzrok mój spoczął na dziecięciu o złotych włosach leżącym na ziemi. Wojownik wskazał mi dziecko. Ująłem je w ramiona i wtedy przebudziłem się, wypoczęty i spokojny. Sen to był czy wizja ? Nie byłem pewien, wiedziałem tylko, że po przebudzeniu wciąż miałem twarz mokrą od kropel wody niesionych wiatrem przy Wodospadach Hery".

Zgodnie ze starymi mitami Macragge, Dolina Laponis była miejscem koronacji pierwszego króla tego świata. Następnego dnia po znamiennym śnie Konor zebrał swą straż przyboczną i udał się pośpiesznie na wschód, w kierunku Wodospadów Hery. Po trwającej kilka tygodni podróży królewska ekspedycja dotarła do miejsca przeznaczenia, otoczonego zaśnieżonymi szczytami gór ciągu wodospadów wysokich na kilka tysięcy stóp. To tam Konor znalazł dziecko ze swego snu. Nikt nie próbował roztrząsać zagadki jego obecności w tej bezludnej krainie. Konor przygarnął chłopczyka nadając mu imię Roboute, co w lokalnym języku oznaczało "Wielki".

Roboute rósł niewiarygodnie szybko, w równym też tempie pochłaniał wiedzę. W przeciągu kilku lat poznał wszelkie dostępne na Macragge nauki. W wieku sześciu lat odebrano go królewskiej rodzinie i przeniesiono do akademii wojskowej Agiselus, gdzie wprawiał się w sztukach militarnych. Chociaż zadziwiał otoczenie znajomością historii, filozofii i nauk ścisłych, jego prawdziwy geniusz objawiał się w dziedzinie wojskowości. Po dwóch latach służby w akademii Roboute kładł na macie wszystkich swoich instruktorów, a żaden wykładowca nie próbował już podważać jego analiz strategicznych.

Kiedy młody Patriarcha wstępował do armii, na Macragge doszło do poważnych niepokojów społecznych. Konor był powszechnie lubianym przez społeczeństwo królem, jednakże drugi konsul, dumny człowiek imieniem Gallan, nie mógł tego ścierpieć. Wraz z grupą lojalnych możnowładców Gallan bogacił się na pracy niewolniczej i nie zamierzał pozwolić Konorowi na wprowadzenie zbyt nowatorskich reform społecznych. Abolicjonizm Konora wzburzał konserwatystów równie mocno jak projekty kontrybucji części majątku możnowładców na cele modernizacji miast. Pomysły te spotykały się z gorącym poparciem niższych klas społecznych, budziły jednak słuszne obawy stronników Gallana, drżących o swe wpływy i majątki. Znając reputację syna Konora, Gallan wiedział doskonale, że nie może dokonać przewrotu w trakcie jego obecności w stolicy. Opłacając złotem barbarzyńców z Illyrium konsul nakłonił ich wszczęcia regularnej wojny na północnym pograniczu Macragge. Poproszony o oddelegowanie do misji pacyfikacyjnej swego syna Konor zgodził się bez wahania, od dawna bowiem poszukiwał dla niego zadania godnego genialnego umysłu Patriarchy.

Roboute udał się na daleką północ rozpoczynając błyskotliwą kampanię trwającą zaledwie dwa miesiące. Korpus ekspedycyjny nie tylko spacyfikował Illyrium, ale też zyskał uznanie dumnych barbarzyńców. Patriarcha został bratem krwi jednego z najpotężniejszych wodzów koczowniczych plemion - Bardylisa - po tym, jak darował mu w bitwie życie. Podczas Zgromadzenia w Paonii przyjął na swe ręce przysięgi lojalności wszystkich liczących się szczepów północy. Wtedy Bardylis zdradził mu tajemnicę złota przeciekającego do Illyrium i odkrył plany Gallana. Roboute zebrał natychmiast całą armię i udał się na południe, zrobił to jednak zbyt późno. Na odległą stolicą unosiły się gęste słupy czarnego dymu, nocne niebo rozjaśniała zaś poświata licznych pożarów.

Patriarcha przebił się do miejskich bram prąc pomiędzy tłumami uciekających ze stolicy mieszkańców. Miasto pogrążone było w anarchii, pijani żołdacy plądrowali je podpalając i mordując. Wieszając wszystkich napotkanych rabusiów Roboute dotarł do Senatu. U bram rządowej budowli stała setka najemnych żołnierzy Gallana, Patriarcha wyciął ich jednak w pień. Pozostawiając swym towarzyszom broni rozprawę z pijanymi bandytami Roboute udał się na poszukiwanie przybranego ojca. Znalazł go konającego, z ostrzem zabójcy wbitym tuż przy sercu. Umierający Konor dokończył opowieść o zdradzie Gallana. Wysiłki medyków okazały się bezskuteczne, ostrze nasączone było trucizną. Rozwścieczony Roboute przystąpił do przywracania porządku w mieście. Lojalni wobec zamordowanego króla żołnierze złamali oblężenie wokół stołecznego garnizonu i przebili się do wojsk Patriarchy. Rebelianci próbowali stawiać chaotyczny opór, ale żadnego z nich nieoszczędzono. Sam Gallan zdołał uciec z Macragge. Roboute dopadł go za granicami systemu i sprowadził w kajdanach do stolicy, osobiście przeprowadzając ojcowskim mieczem egzekucję zdrajcy. Popierany przez rzesze społeczeństwa, objął urząd króla i pokarał śmiercią wszystkich popleczników Gallana, rozdając ich majątki ludowi. Rok później nikt już nie pamiętał na Macragge o tragicznej rewolcie. Bogacący się świat zmienił swój wizerunek: w przebudowanych miastach pyszniły się konstrukcje wzniesione z marmuru, stali i szkła. Ludzie żyli dostatnio strzeżeni przez profesjonalną armię, królewska flota kosmiczna utrzymywała stałe kontakty z pobliskimi światami. Kiedy Imperator usłyszał o istnieniu tego perfekcyjnego pod wieloma względami państwa, udał się tam na pokładzie swego okrętu flagowego.

Speculum Historiale opisuje niezwykle szczegółowo przebieg spotkania pomiędzy Imperatorem i Roboute Guillimanem. Władca ludzkości ubrał na czas uroczystości powitalnej napierśnik z polerowanego srebra zwieńczony emblematem orła oraz wykonany z brązu hełm. Dzierżąc w jednej ręce energetyczny miecz powitał Patriarchę niczym równego sobie. Roboute natychmiast powiązał nieznajomego z bohaterem snu opisanego w pamiętnikach Konora i zrozumiał, że stoi przed obliczem swego prawdziwego ojca. Mile zaskoczony prosperitą Macragge Imperator niezwłocznie uczynił tę planetę światem macierzystym Legionu Ultramarines. Stworzeni w oparciu o matrycę genetyczną Guillimana żołnierze wylądowali w Dolinie Laponis, gdzie wkrótce potem rozpoczęto wznoszenie gigantycznych fortyfikacji zakonnych.

Patriarcha szybko przyswoił sobie cuda techniki i wiedzy oferowane przez Imperium. Przewodząc Ultramarines wyzwolił setki byłych ludzkich kolonii, oczyszczając je z obcych i heretyków. Tam, gdzie niektórzy inni Patriarchowie wieńczyli zwycięstwo krwawymi rzeziami, on kładł podwaliny pod dobrobyt społeczny i trwały pokój. Każdy wyzwolony przez Ultramarines system szybko włączał się do struktury całego mocarstwa. Na Macragge ku przestworzom pięła się olbrzymia Forteca Hery, budząca swymi rozmiarami nabożny podziw śmiertelników. Prowadzący prace budowlane Ultramarines rozpoczęli werbunek nowych aspirantów spośród mieszkańców Macragge i okolicznych światów. Reżim społeczny Ultramaru i liczne akademie wojskowe zapewniały stały napływ kandydatów i w krótkim okresie czasu Legion Guillimana stał się największą formacją Adeptus Astartes.

Kiedy Horus rozpętał wojnę domową, Ultramarines prowadzili działania militarne daleko na południowych krańcach galaktyki. Gigantyczne odległości dzielące wojska Legionu od Segmentum Solar utrudniały komunikację, dlatego Roboute otrzymał wieści o zdradzie Horusa już po rozpoczęciu Bitwy o Terrę. Ultramarines wyruszyli w stronę Sol, niszcząc po drodze duże zgrupowanie rebelianckiej floty, do Ziemi dotarli jednak zbyt późno. Roboute zastał Imperium pogrążone w płomieniach i chaosie anarchii. Połowa Legionów Kosmicznych Marines opowiedziała się po stronie Horusa, lojaliści uwikłali się w krwawe bratobójcze walki. Guilliman rozdzielił Legion na mniejsze formacje wysyłając je do setek stref frontowych. Macragge zapewniało Patriarsze stały strumień wyszkolonych żołnierzy zakonnych i wkrótce Ultramarines stanowili blisko połowę wszystkich lojalistycznych marines walczących z buntownikami. Po dekadzie wojny totalnej mocarstwo przywrócono stabilność militarną i gospodarczą. Pod przewodnictwem Guillimana opracowany został Codex Astartes - zbiór doktryn militarnych dotyczących wszystkich sił wojskowych Imperium. W ciągu następnych lat zbiór tomów rozrósł się ogromnie, definiując wszystkie zasady organizacji życia militarnego mocarstwa: od strategii pola walki po ikonografię poszczególnych rodzajów wojsk. Jedną z najistotniejszych konsekwencji wprowadzenia w życie Codex Astartes była gruntowna reforma formacji Kosmicznych Marines. Każdy Legion podzielony został na mniejsze jednostki zwane zakonami. Jeden z zakonów zachowywał nazwę Legionu oraz jego ikonografię, pozostałe otrzymywały nową heraldykę. Zamierzeniem Roboute było ograniczenie władzy jednego człowieka nad formacją tak potężną jak pełny Legion Adeptus Astartes. Kilku Patriarchów wyrażało od początku sprzeciw wobec tej koncepcji, ale w obliczu nowej wojny domowej ulegli naciskom rozsądniejszych braci. Wiele wykrwawionych udziałem w Herezji Horusa Legionów podzieliło się na pięć lub mniej zakonów, numer formacji powstałych z podziału Ultramarines nie jest jednak znany. Bazując na najstarszej znanej kopii Codex Astartes, Apokryfie z Skaros, Ultramarines stworzyli dwadzieścia trzy zakony, w Apokryfie nie ma jednak nazw ich wszystkich.

Roboute Guilliman kierował Ultramarines jeszcze przez sto lat, do wojny z byłym bratem Fulgrimem i jego Dziećmi Imperatora na świecie Thessala. Fulgrim był już wtedy zmieniony w niewyobrażalny sposób. Dumny niegdyś człowiek znikł bez śladu, jego miejsce zajął demon Slaanesha. Wężowe cielsko Patriarchy pokryte było lśniącymi łuskami, każda szponiasta dłoń dzierżyła zatrute ostrze. Odurzające kłęby narkotycznych oparów zakryły obu walczących na czerwonych równinach Thessali braci. Nikt nie wie dokładnie, co właściwie wydarzyło się tamtego dnia, kiedy jednak wiatr rozwiał opary, po Dzieciach Imperatora nie było śladu. Roboute Guilliman leżał nieruchomo na ziemi, przez jego gardło biegła cienka czerwona rana. Nawet półboski organizm Patriarchy nie zdołał powstrzymać sączącej się w jego żyły trucizny Fulgrima. Apotekariusze złożyli ciało przywódcy w polu czasowym i przewieźli je na Macragge, gdzie po dziś dzień spoczywa w Świątyni Prawomyślności. Niektórzy oficerowie zakonni uważają, że rany Patriarchy goją się w ledwie zauważalny sposób, jednakże teorii tej przeczy całkowicie fakt umieszczenia ciała w hermetycznym polu czasowym. Wielu czcicieli Guillimana daje jednak posłuch tym rewelacjom wierząc w powrót Patriarchy do świata żywych.

Świat macierzysty

Światy macierzyste Ultramarines leżą głęboko w pasie pogranicznym Ultima Segmentum. Podczas gdy reszta zakonów sprawuje władzę nad pojedynczymi planetami czy nawet tylko ich częścią, Ultramarines zarządzają ośmioma systemami słonecznymi. Wszystkie one określane są nazwą Ultramaru i chociaż posiadają odrębne rządy, politykę wewnętrzną i armie, podporządkowują się bez wahania zaleceniom kierowanym z Macragge. Otaczające Macragge światy są silnie uprzemysłowione i pod czujnym okiem Roboute urosły w potęgę. Ich mieszkańcy znani są z samodyscypliny i lojalności wobec Ultramarines. Każda planeta posiada własne siły wojskowe, chociaż w razie potrzeby może poprosić zakon o wsparcie. Ultramar nie jest objęty nakazem poborem do Imperialnej Gwardii, co nie przeszkadza jego mieszkańcom w rekrutacji setek ochotniczych regimentów. Wiele rodzin chlubi się też posiadaniem w swym drzewie genealogicznym Kosmicznego Marine.

W czasach Wielkiej Krucjaty światy otaczające Macragge zapewniały Ultramarines regularne dostawy aspirantów, żywności, paliw i materiałów budowlanych - efektem tej podtrzymywanej do dziś tradycji jest zbliżony język, kultura, architektura i metody sprawowania władzy na wszystkich planetach Ultramaru.

Macragge to skalisty glob zabezpieczony przez system platform orbitalnych i dwie polarne fortyfikacje zakonne. Tutaj, w nieprzyjaznym klimacie bezludnych gór, Ultramarines zbudowali Fortecę Hery, gdzie po dziś dzień spoczywa ciało ich ojca, będące obiektem pielgrzymek wielu obywateli Imperium.

Talassar jest planetą wiecznych burz i tornad, na jej oceanicznej powierzchni znajduje się tylko jeden kontynent - Glaudor. Dla odmiany trzy inne światy: Quintarn, Tarentus i Masali, orbitujące wokół jednego wspólnego słońca, są nieurodzajnymi putkowiami. System wiatraczków wychwytuje wodę z powietrza gromadząc ją dla potrzeb zamkniętych hermetycznie metropolii i setek mil kwadratowych upraw. Populacja Calthu żyje pod powierzchnią planety, chroniąc się przed morderczym promieniowaniem niebieskiej gwiazdy, spotęgowanym w odległej przeszłości przez rebeliantów z Legionu Głosicieli Słowa. Gigantyczne jaskinie znaczą całą skorupę globu i chociaż teoretycznie świat ten jest samowystarczalny, mieszkańcy sprowadzają duże ilości żywności z pobliskiego Iaxu. Calthańskie stocznie kosmiczne słyną ze swych rozmiarów i zapewniają stały napływ nowych okrętów zarówno flocie Ultramarines jak i imperialnej marynarce.

Iax i Espador to średnio zaludnione planety położone na krańcach Ultramaru. Iax jest światem rolniczym, zaś Espandor składa się w przeważającej mierze z gęstych lasów. Przedmiotem chluby całego Ultramaru było niegdyś Prandium, planeta znana ze swego naturalnego piękna w całym Imperium. Teraz jest to pusty, odarty z życia organicznego glob, unicestwiony dwieście pięćdziesiąt lat temu przez drapieżców należących do tyranidzkiej floty Behemoth.

Doktryny militarne

Będąc bezpośrednimi spadkobiercami Roboute Guillimana, Ultramarines ściśle przestrzegają założeń Codex Astartes. Od dziesięciu tysięcy lat walczą i żyją zgodnie z nakazami zawartymi na stronach świętej księgi zakonu. Chociaż innym formacjom Adeptus Astartes zdarza się tworzyć własne interpretacje definicji opisanych w Codex Astartes, dla Ultramarines postępowanie takie jest niedopuszczalne. Dzieło Guillimana jest dziełem geniusza militarnego i członkowie zakonu nie przyjmują żadnych argumentów próbujących podważyć jakąkolwiek tezę księgi. Prowadzone od wczesnego dzieciństwa lekcje samodyscypliny dają zakonnikom dostateczną siłę woli, by wierzyć niewzruszenie w dogmaty mające dziesięć tysięcy lat.

Każdy przypadek mogący wydarzyć się na polu walki jest omówiony w postaci kilkuset stron opracowania. Każdy Ultramarine zobowiązany jest recytować z pamięci wybrane fragmenty Codexu, dzięki czemu dzieło to żyje w świadomości każdej kompanii. Wzbogacony o przypisy tysięcy wybitnych strategów Imperium, Codex zawiera obecnie gigantyczne zbiory informacji, od insygniów poszczególnych jednostek po zasady planetarnego desantu.

Schemat organizacyjny

Po wydaniu dekretu nakazującego podział Legionów na mniejsze formacje Guilliman opracował schemat organizacyjny obowiązujący w każdym zakonie. Chociaż w okresie późniejszym zasady te uległy w wielu przypadkach zmianom, wciąż zbliżone są do pierwotnych założeń. Ultramarines podzieleni są na dziesięć kompanii liczących po stu marines i dowodzonych przez kapitanów. Pierwsza Kompania składa się z weteranów zakonu posiadających wyłączne prawo do noszenia pancerzy terminatorskich. Po całkowitej zagładzie tej elitarnej jednostki podczas wojny z Behemothem zakon powoli odbudowywał Pierwszą Kompanię i dopiero niedawno (dwieście pięćdziesiąt lat później) odzyskała ona swą pierwotną siłę.

Kompanie od Drugiej do Piątej są formacjami bojowymi złożonymi z drużyn taktycznych, szturmowych i broni ciężkiej. Każda kompania bojowa jest samowystarczalną i niezależnie działającą na polu bitwy formacją. Kompanie od Szóstej do Dziewiątej to jednostki rezerwowe - każda z nich złożona jest z drużyn tego samego przeznaczenia. Szósta i Siódma to kompanie taktyczne, Ósma szturmowa, Dziewiąta broni ciężkiej. Dziesiątka Kompania składa się z drużyn zwiadowców i aspirantów. Ten schemat organizacyjny został stworzony przez Roboute dziesięć tysięcy lat temu i obowiązuje po dziś dzień.

Wierzenia

Ciężka egzystencja na Macragge zrodziła twardych ludzi o surowym kodeksie etycznym. Dyscyplina, lojalność i honor to najwyższe wartości mieszkańców planety, wpajane im od najmłodszych lat dzieciństwa. Obowiązkowa służba wojskowa umacnia stalowe charaktery, tworząc żołnierzy słynących w całej galaktyce ze swej dyscypliny i oddania sprawie.

Bracia zakonni Ultramarines ściśle przestrzegają dogmatów militarnych i etycznych opracowanych przez Roboute Guillimana, walcząc w imieniu legendarnego Patriarchy z całą swą zimną zawziętością. Stare mity z Macragge mówią o zwyczaju powracania z bitwy z tarczą lub na tarczy i tradycja ta przetrwała w zmienionej nieco formie po dziś dzień. Żaden Ultramarine nie przyniósł dotąd wstydu swemu zakonowi, a kroniki Librarianów pełne są zapisków traktujących o aktach nadludzkiej brawury i poświęcenia.

Genotyp

Herezja Horusa ujawniła wiele słabych elementów ukrytych w materiale genetycznym poszczególnych Kosmicznych Marines, powstałych wskutek nadmiernego skracania procesu przekształcania ludzi w Marines. Kiedy lojalistyczne Legiony zostały podzielone na zakony, próbki ich genotypu zdeponowano w bankach genów Terry, gdzie poddawane są regularnym badaniom. Jako największy Legion pod koniec Herezji Horusa, Ultramarines przekazali swój materiał genetyczny większości zakonów Drugiej Fundacji. Zakony te znane są pod wspólną nazwą Primogenitorów lub "Pierworodnych" i wszystkie czczą Roboute Guillimana jako swego wspólnego ojca.

Genotyp Ultramarines słynie ze swej czystości i nie zawiera żadnych znanych wad. Wszystkie specyficzne organy Marines tego zakonu funkcjonują w pełni, żaden nie uległ częściowemu ani całkowitemu zanikowi. Prawdą jest opinia, że obecni Ultramarines stanowią wierne kopie Marines służących pod rozkazami Imperatora w czasach Wielkiej Krucjaty.

Okrzyk bitewny

"Odwaga i honor !"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Reiner
Administrator



Dołączył: 01 Cze 2013
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:04, 26 Mar 2014    Temat postu:

Death Guard





Nazwa: Death Guard

Numer Ledionu: XIV

Patriarcha: Mortarion

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Barbarus

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznający Nurgla, specjalizują sie w broni biologicznej.


Kiedy dwadzieścia niemowląt będących kluczowym elementem projektu "Patriarcha" zostało rozproszonych po całym wszechświecie, wedle Stygiańskich Zwojów jedno z dzieci pojawiło się na nieprzyjaznym świecie rozdartymi niekończącymi się domowymi wojnami. Planeta ta, zwana Barbarusem, okryta była stale kurtyną śmiercionośnych mgieł, pośród których pięły się w przestworza góry stanowiące twierdze barbarzyńskich wodzów o nadludzkich zdolnościach i nieludzkim okrucieństwie. Osadnicy będący potomkami kolonistów sprzed trzech tysięcy lat egzystowali w najgłębszych dolinach i wąwozach tego świata, chroniąc się tam przed toksycznymi wyziewami. Pędzili życie pełne cierpienia i strachu, harując w polu podczas mrocznych dni, podczas których promienie słońca nigdy nie przebijały warstwy mgieł i kuląc się z przerażenia przy ogniskach w nocy - gdy na łowy wychodzili ich potworni władcy.

Najpotężniejszy spośród wodzów stał tryumfalnie na polu rzezi, gdy pośmiertna cisza przerwana została płaczem niemowlęcia. Legendy mówią, że barbarzyńca ten przez cały dzień i noc krążył pomiędzy stertami martwych ciał szukając źródła zaskakującego dźwięku. W pierwszej chwili chciał zakończyć życie dziecka, jednak szybko zrozumiał, że zwykły człowieczek nie mógłby oddychać trującym górskim powietrzem - a co dopiero krzyczeć. Przez długi czas wódź kontemplował w milczeniu znajdę, która łudząco przypominała ludzkie dziecko, ale bez wątpienia była czymś więcej, potem zabrał ją do swej warowni. Zrozumiał, co oznacza to niezwykłe odkrycie: zdobył syna i swego następcę. Wódź nazwał niemowlę odkryte na polu bitwy mianem Mortariona - Dziecka Śmierci.

Przybrany rodzic bezwzględnie testował potencjał fizyczny dziecka. Po odkryciu wysokości, na której płuca chłopca zaczynały poddawać się toksycznym mgłom, wzniósł w najwyższym bezpiecznym dla niego miejscu kamienny zamek i otoczył go umocnieniami z czarnego żelaza. Potem zbudował tuż obok swą własną fortecę, a jego osobista wieża strzelała iglicą w przestworza tak wysoko, że nawet mały Patriarcha nie mógł tam wejść bez ryzyka utraty życia. W takim świecie dorastał Mortarion: pośród kamiennych murów ociekających brudną wodą i żelaznych krat, gdzie samo powietrze stanowiło śmiertelne zagrożenie, a słońce nie było niczym więcej jak tylko rozmazanym źródłem mętnego światła ponad kurtyną mgły. Był to świat ustawicznych wojen, a to przeciwko innym wodzom kontrolującym armie nieumarłych przywróconych do bluźnierczego życia na polach bitew; a to przerażającym zmiennokształtnym - bestiom bardziej na myśl przywodzącym potwory niż ludzi. Chcąc przeżyć Mortarion musiał cały czas pobierać nauki u stóp swego mentora i uczył się wyjątkowo zachłannie. Doktryny militarne i rzemiosło, praca w warsztatach i analityka strategiczna. Rósł w wrogim dla ludzi środowisku, ale był jednym z dzieci Imperatora: odpornym na zatrute powietrze i wyjątkowo silnym fizycznie. Posiadał też niezwykły intelekt i szybko zaczął zadawać swemu mistrzowi pytania, na które ten nie chciał udzielać odpowiedzi.

Większość tych pytań dotyczyła delikatnych stworzeń zamieszkujących górskie doliny: ofiar sportów myśliwskich barbarzyńców i źródeł ciał służących za budulec ożywieńczych armii. Wódź utrzymywał chłopca jak najdalej od swoich sterroryzowanych wasali, ale tylko podsycał w ten sposób jego obsesyjną ciekawość i w końcu nadszedł dzień, kiedy Mortarion nie mógł już oprzeć się pokusie. Uciekł z twierdzy przez jej kazamaty. Ostatnim dźwiękiem, jaki słyszał był głos wodza, jego przybranego ojca, oskarżający chłopca o zdradę i przestrzegający przed powrotem pod groźbą kary śmierci.

Zejście poniżej poziomu trujących mgieł okazało się dla Mortariona cudownym przeżyciem, po raz pierwszy w życiu mógł wciągnąć w płuca czyste powietrze. Czuł zapach gotowanego jedzenia i świeżo skoszonej trawy, słyszał głosy nie tłumione już oparami mgieł, słyszał też pierwszy raz ludzki śmiech. Młody Patriarcha uświadomił sobie, że dopiero teraz znalazł się pomiędzy swymi pobratymcami, że delikatne istoty z dolin należały do tej samej rasy, co on. Wraz z tą świadomością narodziły się gniew i żal, żądza wymierzenia kary mrocznym istotom sprawującym rządy terroru wysoko w górskich masywach.

Zdobycie akceptacji ze strony ludzkich kolonistów nie było łatwe. Chociaż sam Mortarion był pewien swej przynależności do tego narodu, dla osadników w niewielkim stopniu różnił się od innych potworów z mgieł. Górujący ponad wszystkimi wzrostem, blady i szczupły, o posępnym spojrzeniu zdradzającym koszmary widziane w dzieciństwie - Mortarion budził strach w swoich pobratymcach. Skrywając uczucie przykrości pod niewzruszoną maską pracował na polach wykorzystując swą ogromną siłę fizyczną podczas żniw, wiedząc że okazja do udowodnienia lojalności jeszcze się pojawi. Kiedy chwila ta nadeszła - w mrocznych godzinach zmierzchu - był przygotowany.

Z ciemności nocy nadeszły zdeformowane odrażające stwory. Jeden z warlordów najechał osadę Mortariona wiodąc ze sobą armię ożywieńców, w milczeniu i niestrudzenie polujących na ofiary niezbędne swemu władcy do tylko jemu znanych celów. Koloniści walczyli dzielnie broniąc się za pomocą pochodni i narzędzi rolniczych, ogarnięci rozpaczą zrodzoną ze świadomości utraty dzieła całego swego ciężkiego życia. Wtedy Patriarcha wpadł pomiędzy ich szeregi dzierżąc w rękach olbrzymią kosę. Tnąc z nadludzką siłą przeciwników wypchnął ich z osady. Wódz najeźdźców uśmiechnął się tylko na ten widok i wycofał w górę, pomiędzy trujące opary chroniące go przed gniewem buntowniczego wasala. Wciąż miał na twarzy ten szyderczy uśmiech, kiedy Mortarion dogonił go w połowie górskiego zbocza i wymierzył swym ostrzem sprawiedliwość. Czynem tym zjednał sobie w końcu ludzkich osadników.

Dorastający Patriarcha zaczął wpajać kolonistom dogmaty sztuki wojennej. Jego sława szybko się rozchodziła po Barbariusie i wielu mieszkańców z innych społeczności podejmowało niebezpieczną wędrówkę chcąc skorzystać z jego rad. Z biegiem czasu wioski stawały się fortyfikacjami, a ich mieszkańcy wprawnymi wojownikami. W końcu Mortarion odszedł ze swojej osady i rozpoczął wielką wędrówkę po planecie nauczając, budując i walcząc w razie potrzeby, nigdy jednak nie osiągał decydującego sukcesu - mroczni wrogowie zawsze umykali przed jego podwładnymi pomiędzy mordercze chmury wyziewów. Ludzie zmuszeni byli toczyć wojnę defensywną i Mortarion przysiągł sobie to zmienić.

Patriarcha wybrał najbardziej wytrzymałych spośród wojowników, podzielił ich na małe grupy i zaczął szkolić pod kątem taktyk ofensywnych. Pod jego okiem kuźnie przestawiły się z produkcji narzędzi na wytwarzanie uzbrojenia, a płatnerze zaczęli wyrabiać pancerze. Rozwiązawszy problemy produkcji zbrojeniowej Mortarion zaczął myśleć nad kwestią pokonania przeszkody w postaci trującego powietrza.

Opracowanie inkwizytora Mendikoffa, znane jako Cataphract of Death, zawiera wiele cennych informacji na temat zwrotu w wojnie wyzwoleńczej. Po kolejnym odpartym najeździe górskiego warlorda Mortarion wraz z oddziałem wybranych żołnierzy ruszył pomiędzy mgły w ślad za nimi. Wszyscy członkowie tej jednostki mieli ze sobą prymitywne respiratory. Po raz pierwszy w historii Barbariusa zwierzyna stała się myśliwym. Warlord i jego armia ożywieńców została wycięta w pień. Mortarion ustawicznie udoskonalał swój aparat oddechowy i w miarę upływu czasu jego Gwardia Śmierci wyprawiała się w coraz wyższe części gór, w obszary o wyjątkowym stopniu toksyczności. Organizmy ludzi stopniowo przystosowywały się do akceptowalnych przez płuca dawek lotnej trucizny i tylko najwyższe szczyty Barbariusa pozostawały poza zasięgiem Mortariona i jego armii. Po długiej kampanii na powierzchni planety pozostała tylko jedna warowna twierdza, doskonale Patriarszeznana z lat dzieciństwa. Kłębiące się wokół fortecy opary stanowiły tak ogromną koncentrację toksyn, że wojownicy musieli zaniechać oblężenia. Kiedy Patriarcha powrócił między ludzi, jego świeżo uporządkowany świat runął ponownie w posadach.

Osada Patriarchy tętniła życiem i ekscytacją nigdy dotąd nie widzianą na tych ziemiach. Na ustach każdego człowieka gościła nieustannie ta sama wieść: przybył potężny nieznajomy, wybawiciel ludzkiej rasy. Dobry humor Mortariona przepadł bez śladu - w dniu jego największego tryumfu ktoś obcy skradł mu należną chwałę i uwagę. Mity mówią, że Patriarcha roztrzaskał drewniane drzwi wiodące do sali biesiadnej, w której ucztował wraz ze starszymi wielu osad przybysz z gwiazd. Obcy stanowił skrajne przeciwieństwo mieszkańców Barbariusa. Podczas gdy oni byli szczupli i bladoskórzy, intruz miał opaloną skórę i muskularną budowę ciała. Przybywający z wojny Patriarcha powitany został w żywiołowy sposób, a bystrzy obserwatorzy szybko zrozumieli, że pomiędzy Mortarionem i obcym istnieje silna więź: pomimo deformacji poczynionych w ciele Patriarchy przez trujące opary mężczyźni sprawiali wrażenie członków rodziny. Mortarion pozostawał na te sugestie głuchy. Powitał obcego z ledwie skrywaną niechęcią, która szybko przerodziła się w otwartą złość. Starsi osad opowiadali o obietnicach przybysza, wizji połączenia mieszkańców Barbariusa z resztą odrodzonego mocarstwa ludzkości, o deklaracji pomocy w walce z mrocznymi władcami gór. Mortarion czuł, że obcy odbiera mu całą należną chwałę. Ściskając zbielałymi palcami drzewce swej dwuręcznej kosy oświadczył, że ani on ani Gwardia Śmierci nie potrzebują niczyjej pomocy.

Przybysz nie omieszkał wytknąć natychmiast bezsilności Patriarchy w przypadku ostatniej górskiej cytadeli, potem zaś cisnął swą rękawicę w geście wyzwania. Jeśli Mortarion zdoła pokonać w pojedynkę swego przybranego ojca, obcy opuści Barbarius. Jeśli tego nie zdoła dokonać, Patriarcha złoży przysięgę lojalności wobec przybysza i mieszkańcy planety dołączą do Imperium.

Pomimo protestów członków Gwardii Śmierci Mortarion udał się samotnie do twierdzy górskiego władcy, który był przez lata jego ojcem. Jeśli nawet świadomy był faktu, iż nie zdoła przeżyć długo na tej wysokości, nie dał tego po sobie poznać. Wspinał się z desperacją coraz wyżej, gnany perspektywą nieuniknionego konfliktu ze swym byłym mentorem, ogarnięty obsesją wypełnienia życiowej misji - zdecydowany dowieść swej wyższości nad aroganckim przybyszem.

Konfrontacja okazała się bardzo krótka. Mortarion zadławił się toksynami, które dosłownie przeżarły jego aparat oddechowy i runął na ziemię u wrót cytadeli, wykrzykując z trudem słowa wyzwania. Istotnią ujrzaną rzeczą był najwyższy władca Barbariusa nadchodzący, by spełnić przysięgę złożoną przed laty. Wtedy pomiędzy warlorda i Mortariona wszedł obcy i powalił górskiego tyrana jednym cięciem miecza.

Mortarion dotrzymał słowa. Kiedy rekonwalescencja dobiegła końca, uklęknął przed swym zbawicielem ślubując mu lojalność i posłuszeństwo. Dopiero wtedy Imperator ujawnił swą prawdziwą tożsamość i przekazał synowi komendę nad czternastym Legionem Adeptus Astartes. Libram Primaris, zwana też Księgą Patriarchów, opowiada o pracy Mortariona nad ukształtowaniem legionistów nad wzór swej przybocznej straży. Legion szybko znany stał się z sukcesów militarnych, ale talent stratega nie szedł w parze z politycznymi zmysłami Mortariona. Patriarcha był posępnym człowiekiem dążącym do eksterminacji źródeł zagrożenia mocarstwa. Nie potrafił nawiązywać kontaktów towarzyskich z pozostałymi braćmi. Pamiętnik Cieni Bellerophana, librariana Mrocznych Aniołów, stwierdza, iż Mortarion znalazł pokrewne dusze tylko we dwóch innych Patriarchach - byli nimi Nocny Łowca, przerażający mistrz Legionu Władców Nocy, oraz Horus, marszałek wojnyImperium, prawa ręka Imperatora. Horus doceniał efektywność Gwardii Śmierci. Często umieszczał Legion Mortariona w centralnym punkcie swej formacji opierając się na praktycznej niemożności przełamania linii legionistów przez wroga, po czym obchodził przeciwnika z flanki uderzając jak młot przybierający postać Księżycowych Wilków lub Władców Nocy. Była to niesamowicie efektywna taktyka.

Mortarion odnalazł w charyzmatycznym marszałku wojny mentora zdającego się rozumieć jego etyczne zasady i pochwalającego stosowane metody. Obaj Patriarchowie zbliżyli się do siebie tak bardzo, że co najmniej dwóch innych braci - Roboute Guilliman z Legionu Ultramarines i wiecznie czujny, wiecznie ostrożny Corax z Kruczej Gwardii - podzieliło się z Imperatorem swymi obawami co do lojalności Mortariona. Każdy człowiek związany z Mortarionem wiedział doskonale o wydarzeniach poprzedzających deklarację posłuszeństwa złożoną na Barbariusie, a sam patriarcha nie zdołał ukryć swej frustracji z powodu niewypełnionej misji. Imperator odrzucił sugestie synów: lojalność wobec Horusa oznaczała de facto lojalność wobec Imperium.

Nie mógł się wtedy bardziej mylić...

Zdrada

Na prymitywnym świecie Davin marszałek wojny i jego Legion, noszący wtedy zaszczytne miano Synów Horusa, zostali opętani przez moce Chaosu. Opuszczając planetę Horus był już zagorzałem czcicielem Ciemności, gotowym pociągnąć za sobą połowę Legionów Adeptus Astartes. Protokoły sporządzone podczas Konklawy Charońskiej, zwołanej po stłumieniu Herezji w celu ustalenia przyczyn wybuchu wojny domowej, sugerują, iż w przeciwieństwie do kilku innych Patriarchów Horus nie musiał stosować wobec Mortariona ceremonialnego opętania. Wystarczyła obietnica ustanowienia nowego ładu i porządku, rządów żelaznej ręki i powszechnego dobrobytu ludzkości. Mortarion zwrócił się przeciwko Imperium tak samo jak zrobił to wobec władców Barbariusa i dołączył do rewolty, która miała rozedrzeć na zawsze ludzkie mocarstwo - do Herezji Horusa.

Marszałek wojny był wyśmienitym strategiem: wiedział doskonale, iż serce lojalistów znajduje się na Ziemi i od samego początku rewolty kierował się w jej stronę. W krótkim okresie czasu zdołał zgromadzić armię dostatecznie silną, by zniszczyć linie obronne wokół Pałacu Imperatora, po czym przystąpił do jego oblężenia. Mortarion ogarnięty był desperackim pragnieniem walki u boku Horusa. Zmierzająca w kierunku Terry flota Legionu skoczyła w Osnowę, prosto w spaczeniowy koszmar.

Okręty Gwardii Śmierci przepadły pośród gigantycznego sztormu podprzestrzeni, nawigatorzy okazali się bezradnie wobec nienaturalnej potęgi. Zmuszona do niekontrolowanego dryfu w Immaterium flota trwała w bezruchu do chwili nadejścia Zarazy.

Nic nigdy nie wzbudziło takiego przerażenia w Mortarionie i legionistach Gwardii Śmierci jak tajemnicza choroba pustosząca pokłady okrętów. Podwładni Patriarchy byli ludźmi zdolnymi walczyć w każdych warunkach - skażenie terenu, toksyny, zakaźne choroby, zanieczyszczenia przemysłowe nie stanowiły dla nich nieprzekraczalnej bariery. Ta zaraza okazała się inna. Deformowała organy wewnętrzne niszcząc nadludzko wytrzymałe organizmy, zmieniając Marines w przerażające groteskowe stwory. Gnijący od środka ludzie stawali się coraz słabsi, ale nie umierali, podtrzymywani przy życiu przez swoje wciąż potężne ciała. Cierpieli potworne męki, ale ich Patriarcha konał w jeszcze gorszych męczarniach. Dla niego Zaraza oznaczała powrót na szczyty Barbariusa i bezsilne umieranie bez nadziei na litościwą utratę świadomości ani przybycie Imperatora.

Tylko sam Mortarion wie, jakie myśli przenikały jego umysł w tych mrocznych godzinach - czy świadomie skazał swój Legion na wieczne potępienie czy też uczynił to nie znając konsekwencji swej decyzji. Nie mogąc już znieść bólu, Mortarion ofiarował siebie i każdą duszę w swym Legionie Osnowie, błagając w zamian o wybawienie. Mroczny cień skryty w Immaterium odpowiedział natychmiast, jakby od dawna oczekiwał tej prośby. Nurgle, Pan Rozkładu i Zgnilizny, przyjął błagania Mortariona.

Wychodząca z Osnowy flota Legionu w niewielkim stopniu przypominała pierwotną armadę. Błyszczące biało-szare pancerze siłowe elitarnych żołnierzy Imperium przepadły bez śladu, zastąpione skorodowanymi zbrojami rozsadzanymi od wewnątrz przez nabrzmiałe gnijące ciała, ociekające śluzem i ropą. Broń i pojazdy Legionu zdawały się emanować czarnoksięską magią, fosforyzując chorobliwie zieloną poświatą. Nazwa Gwardia Śmierci odeszła w niepamięć na widok tych potwornych parodii dumnego Legionu, do którego przylgnęło nowe określenie. Dla swych ofiar, dla nowych sojuszników, nawet dla siebie samych - stali się Marines Zarazy.

Horus został pokonany przez Imperatora i zmuszona do odwrotu armia Chaosu zbiegła w Oko Terroru. Mortarion i jego gwardia Śmierci wycofywali się w zorganizowanym porządku, niszcząc napierających na nich lojalistów. Po schronieniu się we wnętrzu kosmicznej anomalii Mortarion objął władzę na wybranym przez siebie światem, znajdującym się dostatecznie blisko krawędzi Oka, aby móc prowadzić z niego ustawiczną wojnę podjazdową przeciwko Imperium. Patriarcha ukształtował swą planetę na kształt królestwa rozkładu i bronił go dostatecznie wytrwale, by Nurgle docenił oddanie swego sługi i umożliwił mu wstąpienie w poczet demonów. W ten sposób Mortarion otrzymał to, co Imperator mu odebrał, a Horus nie mógł podarować: swój własny świat. Patriarcha stał się władcą planety chorób, rozkładu i śmierci. Znalazł swój dom.

Świat macierzysty

Barbarius był prymitywnym światem orbitującym wokół gasnącego żółtego słońca, okrytym powłoką toksycznych gazów tworzących górne warstwy atmosfery i zasłaniających dostęp do powierzchni świata promieniom słonecznym. Powietrze zdatne dla ludzi znajdowało się wyłącznie w najniższych punktach górskich masywów, w głębokich wąwozach wyciętych pośród skalistych ścian. Niegdyś w wyższych partiach gór żyły istoty odporne na skażenie toksyczne, mieszkające w kamiennych cytadelach. Kiedy na Barbariusie wylądowali ludzcy koloniści, skrajnie wrogie środowisko szybko zredukowało poziom życia osadników do etapu pre-feudalnego. Zdolność obcych do oddychania gazową trucizną, obsesja na punkcie polowań na ludzi, tajemnicze i odrażające eksperymenty prowadzone na więźniach stały się źródłem postrzegania tych stworów za istoty boskie. Kim w rzeczywistości byli otoczeni mroczną sławą władcy, nie zdołano nigdy ustalić.

Po wstąpieniu do panteonu demonów Mortarion ukształtował swój nowy świat na podobieństwo Barbariusa. Mieszkańcy tej planety kryją się w głębokich dolinach, służąc pokornie swym panom, czcicielom Nurgla i pomniejszym demonom zamieszkującym potężne cytadele w wyższych partiach gór. Roznoszące zarazy stwory, które powinne już dawno umrzeć, krążą po całym globie, a gigantyczny szkielet będący niegdyś Mortarionem rządzi swymi włościami ze szczytu najwyższej góry.

Doktryny militarne

Mortarion pomimo swego trudnego dzieciństwa wyniósł z wczesnych lat życia obszerną edukację. Kwestie kultury, historii i filozofii bywały dla niego obcymi pojęciami, jednakże w dziedzinie zadawania śmierci był niekwestionowanym autorytetem. Mortarion wierzył, że zwycięstwo uzyskuje się poprzez wytrwałość i upór, a przekonania te wpoił swoim legionistom. Broń i pancerze Gwardii Śmierci nigdy nie należały do wiodących pod względem nowoczesności, z pewnością też nie budziły estetycznego zachwytu, niemniej jednak słynęły ze swej niezawodności. Legion nigdy nie korzystał z finezyjnych taktyk walki: Marines wybierali korzystny dla siebie teren konfrontacji, po czym miażdżyli skoncentrowanym kontratakiem wroga próbującego pozbierać się po nieudanej ofensywie na pozycję Gwardii Śmierci. Nie istniało takie otoczenie czy klimat, który mógłby wzbudzić niepokój Mortariona i jego legionistów. Patriarcha uczył się sztuki wojennej na skalistymgórskim świecie pozbawionym dostępu do pojazdów mechanicznych. Chociaż pojmował wartość wartość wsparcia pancernego i szybkiego transportu udostępnionego mu po objęciu komendy nad Legionem, piesi Marines zawsze stanowili rdzeń armii Patriarchy. Mortarion polegał przede wszystkim na dużych zgrupowaniach piechoty, dobrze uzbrojonej i szkolonej w ramach indywidualnych treningów. Argumentował, iż formacja taka zdolna jest do walki w dowolnych warunkach i z pewnym lekceważeniem traktował takie jednostki jak szwadrony motocyklistów czy drużyny posługujące się plecakami odrzutowymi. Gwardia Śmierci nigdy nie posiadała wyodrębnionych oddziałów szturmowych i taktycznych: Mortarion oczekiwał od każdego swego Marine perfekcji w posługiwaniu się bolterem, pistoletem i mieczem łańcuchowym - umiejętności efektywnego posługiwania się każdą dostępną w danej chwili bronią. Doktryna ta doskonale łączyła się z zamiłowaniem legionistów do zbroi terminatorskich. Gwardia Śmierciświetnie sprawdzała się w misjach wysokiego ryzyka podczas abordażu kosmicznych hulków i Marines Zarazy po dziś dzień korzystają z tych doświadczeń używając przechwyconych hulków do rozprzestrzeniania chorób, plag i kultu Nurgla w całym Imperium.

Schemat organizacyjny Legionu

Mortarion był żołnierzem piechoty, w związku z czym Gwardia Śmierci została zbudowana na priorytecie jak najlepszego wyekwipowania każdego Marine. Bezwzględne posłuszeństwo było wymagane na każdym szczeblu hierarchii Legionu: sierżanci stanowili żywe repliki swych kapitanów, ci zaś samego Mortariona. Jeśli można o jakimś Legionie powiedzieć, iż działał on jako jedno ciało, tytuł ten należy się Gwardii Śmierci. Legion Mortariona posiadał mniej samodzielnie działających formacji niż pozostałe Legiony Pierwszej Fundacji, ich liczba nigdy nie przekroczyła siedmiu kompanii jednocześnie. Kompanie te były jednak znacznie liczniejsze od standardowych i posiadały własne oddziały Terminatorów.

Po przeistoczeniu Mortariona w wielkiego demona Gwardia Śmierci rozpadła się na szereg mniejszych formacji, złożonych z pieszych Marines (czasami tylko korzystających z wsparcia szalonych, śmiertelnie chorych pilotów Dreadnoughtów). Tylko garstka pojazdów pancernych Legionu wciąż jeszcze działa, gdyż ich załogi przestały zwracać uwagę na zabiegi konserwacyjne i naprawy swego sprzętu, kłócące się z ideami rządów rozkładu i zgnilizny. Niektóre z tych machin żyją własnym życiem, animowane przez demoniczne stwory lub hordy Nurglingów, istot służebnych Nurgla. Marines walczą często w siedmioosobowych drużynach wchodzących w skład bandy złożonej z siedmiu drużyn. Siódemka jest świętą liczbą Nurgla i Marines wierzą, że działanie w strukturze stanowiącej wielokrotność tej liczby przynosi im błogosławieństwo mrocznego boga. Mortarion wciąż czuwa nad swymi dziećmi, sprawując władzę nad Legionem ze swego odrażającego tronu na Planecie Plag.


Wierzenia

Wierzenia Gwardii Śmierci pokrywały się całkowicie z etosem Mortariona, od dążenia do perfekcji w spójnym działaniu całego Legionu do opowiedzenia się po stronie skorumpowanej elity ludzkości. Wiara w siłę wewnętrzną, żelazną wolę i zimny umysł zrodziła arogancję, pychę i skrajną pogardę wobec innych śmiertelników. Kiedy Zgnilizna Nurgla zniewoliła cały Legion, wstręt Marines do ludzkiej słabości okazał się zarazem ich zgubą. Poddańczy gest wobec Boga Rozkładu wypalił z umysłów Marines wszelkie inne priorytety poza jednym: niesieniem zarazy poprzez wszechświat, osłabianiem silnych, uśmiercaniem słabych, niszczeniem fundamentów całej galaktyki. Odrażająca prezencja legionistów nie miała budzić w ich sercach uczucia potwornego wstydu, gdy cały świat wokół uległby równie przerażającej degeneracji.

Genotyp

Kosmiczni Marines Gwardii Śmierci słynęli z fizycznego podobieństwa do swego Patriarchy: byli bladoskórzy i szczupli, o zimnym i wyważonym wzroku. Plaga odpowiedzialna za ich etyczny upadek wyniszczyła legionistów również fizycznie. Dumni niegdyś Marines przeistoczyli się w chorobliwie otyłe groteskowe stwory, ociekające śluzem, ropą i ekskrementami. Nurgle słynie z powściągliwości w obdarzaniu swych czcicieli mutacjami, jednakże zdarzają się legioniści posiadający macki czy owadzie głowy.

Okrzyk bitewny

Gwardia Śmierci nie posiada specyficznego zawołania bitewnego. Marines Zarazy są ucieleśnieniem cichej śmierci, morderczej epidemii, niezłomności rozkładu. Są plagą i chorobą, gorączką i rakiem, owrzodzeniem i zakażeniem - największe przerażenie budzą nadchodząc bez słowa ostrzeżenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Reiner
Administrator



Dołączył: 01 Cze 2013
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:05, 26 Mar 2014    Temat postu:

Thousand Sons





Nazwa: Thousand Sons

Numer Legionu: XV

Patriarcha: Magnus

Aktualny mistrz zakonu:

Świat macierzysty Prospero

Znane zakony sukcesorskie:

Model organizacyjny Zdrajcy wyznający Tzeentch, duży odsetek psoników


Kiedy Patriarchowie zostali rozproszeni w tajemniczy sposób po całej galaktyce, niemowlę noszące imię Magnus trafiło na odludną kolonię ludzką na Prospero. Dziecko nie mogło mieć większego szczęścia: groteskowy mutant-cyklop zdolny wzbudzić skrajną grozę i wstręt na każdym cywilizowanym świecie trafił do ukrytej krainy sobie podobnych istot - społeczności zbiegłych ludzkich psioników. Nie po raz ostatni tajemnicza potęga pokierowała skrycie losami Patriarchy wytyczając jego przyszły los.

Pierwsi mieszkańcy Prospero wybrali tę planetę ze względu na odległość dzielącą ją od Terry oraz innych zamieszkanych przez ludzi systemów. Ich jedyna cytadela wznosiła się wysoko w centralnym górskim masywie planety. Zaopatrywana w żywność przez rozległe podziemne uprawy hydroponiczne, a w energię przez techno-psychiczne przekaźniki, twierdza ta stanowiła przepiękny widok. Zwana "Miastem Światła" błyszczała pośród pustkowia Prospero, budząc zachwyt lśniącymi srebrnymi wieżycami, strzelistymi obeliskami i majestatycznymi piramidami. Wewnątrz tego pieczołowicie wzniesionego sanktuarium, z dala od zawistnych ludzi, kolonia wyrzutków poświęciła się całkowicie studiom nad mocami, które stały się przyczyną ich ostracyzmu: mocami psioniki.

Legendy opowiadają jak Magnus przybył na ten świat niczym ognista kometa, przecinając rozrzedzoną atmosferę Prospero i uderzając w samo serce cytadeli. Ta łatwość dostępu do tajemnego miasta z góry, od strony przestworzy, stanowiła znamienną przestrogę, której Magnus i jego pobratymcy nie zrozumieli, a która w późniejszych czasach miała na zawsze zmienić ich losy. Mały Magnus trafił pod opiekę starszych społeczności. Być może wyczuli oni więź łączącą ich z tym mutantem, być może trafnie ocenili jego ukryty potencjał. Malec szybko zaczął demonstrować umiejętności, które niegdyś zmusiły jego nauczycieli do szukania ustronnego azylu, zdumiał też swych opiekunów stopniem samokontroli. Magnus osiągnął poziom mistrzowski w każdej dziedzinie psioniki, szybko przerastając swymi zdolnościami pozostałych członków społeczności. Kiedy wstępował w wiek dorosły, był już gigantem w wymiarze fizycznym, intelektualnym i duchowym. Wtedynadszedł dzień, gdy młody Patriarcha otworzył swe cyklopie oko na Osnowę i zamiast kształtować energię płynącą z warpu, zajrzał do wnętrza mentalnego wymiaru. Życie na Prospero zmieniło się diametralnie.

Moment, w którym Magnus Czerwony użył swego nieludzkiego wzroku do spojrzenia w Osnowę, uczynił ze zdolnego studenta psioniki absolutnego mistrza. Osnowa od dawna już nie była pustym bezmiarem i pojawienie się znienacka tak potężnego mentata nie mogło ujść uwadze mrocznych potęg. Niejedna nadludzka świadomość dostrzegła nowy płomień gorejący w Immaterium i niejedna pojęła, czym ten blask jest. Niejedna rozpoczęła swe poszukiwania.

Dzieło zwane Apokryfą ze Skaros opisuje dzień, w którym Imperator i jego świta przybyli na Prospero:

"Wydawało się, iż są to przyjaciele z dawnych lat, długi czas ze sobą rozłączeni. Zdeformowane oblicze Magnusa nie budziło odrazy Imperatora, który powitał swego utraconego syna obwieszczając ten fakt wszem i wobec".

Obecnie uważa się, że pierwszy kontakt Magnusa i Imperatora miał charakter mentalny - umysły obu mężczyzn zetknęły się ze sobą w Osnowie po długich i wytrwałych poszukiwaniach. Imperator zabrał w charakterze swej straży przybocznej Marines należących do piętnastego Legionu, stworzonego w oparciu o matrycę genetyczną Magnusa. Apokryfa zawiera również opis spotkania Patriarchy ze swoimi legionistami:

"Odnaleziony Patriarcha wysłuchał słów Imperatora, po czym odrzekł: jak ja jestem synem twoim, tak oni są moimi. Potem uklęknął i w tej podniosłej chwili przyjął zwierzchnictwo nad piętnastym Legionem: Tysiącem Synów".

Zjednoczenie z utraconym patronem nie mogło nastąpić w bardziej krytycznej dla Legionu chwili. Stworzeni w oparciu o genotyp Magnusa Marines byli niezwykle podatni na psioniczne mutacje, cierpiąc z powodu choroby, dla której Imperium nie posiadało lekarstwa. W elitach mocarstwa pojawił się rozłam na ludzi uznających przydatność stabilnych mutacji takich jak na przykład gen nawigatorski Navis Nobilite. Druga frakcja uważała, że rosnąca szybko liczba osób obdarzonych mentalnym talentem stwarza ogromne zagrożenie dla całej rasy ze względu na nieobliczalny i destruktywny potencjał. Legion złożony w całości z elitarnych żołnierzy-psioników budził powszechne zaniepokojenie. Jego członkowie cierpieli wskutek spontanicznych i niekontrolowanych deformacji ciała i umysłu, nieliczni szczęśliwcy dożywali jednak chwili, w której stawali się najpotężniejszymi Librarianami swej epoki. Rosnąca niechęć wobec mentatów, objawiająca się coraz liczniejszymipogromami ludzi obdarzonych tym talentem, groziła wciągnięciem Legionu w ten niebezpieczny konflikt. Żądania całkowitego oczyszczenia Imperium z wszelkich psioników były coraz głośniejsze, zwłaszcza zaś zarzuty w stosunku do Tysiąca Synów. Magnus zjawił się w chwili, gdy dalsze istnienie Legionu stanęło po znakiem zapytania. Przemieszczając wszystkich zakonnych żołnierzy na Prospero Patriarcha przystąpił do ich edukacji w dziedzinie kontrolowania mentalnych uzdolnień.

Pewni badacze historyczni, w większości Librariani innych zakonów Adeptus Astartes, którzy uważają, że to właśnie wtedy przekroczona została pewna istotna granica. Zadanie opanowania niekontrolowanych mutacji Legionu zmusiło Magnusa do pójścia na skróty w eksperymentach. Inni badacze, zwłaszcza prominentni przedstawiciele Inkwizycji, uważają, że granicy tej wcale nie było i Marines piętnastego Legionu studiowali mroczne dziedziny psioniki jeszcze przed pojawieniem się Magnusa, zaś sam Patriarcha został przez nich wciągnięty w tajniki czarnoksięstwa. Jeszcze inni twierdzą, że przyczyną późniejszej tragedii okazał się nienasycony głód wiedzy Patriarchy. Nie wiadomo dokładnie, w którym zdarzyło się to momencie, faktem jest jednak, że pewnego dnia Magnus Czerwony i jego Marines zaczęli poszukiwać wiedzy nie bacząc na żadne moralne bariery i rozpoczęli praktykowanie magii.

Przemiana legionistów uszła początkowo uwadze innych. Magnus z entuzjazmem włączył się w Wielką Krucjatę prowadząc Tysiąc Synów u boku Imperatora podobnie jak pozostali Patriarchowie. Walczyli dzielnie w kampanii mającej przywrócić we władanie Terry jej utracone kolonie, wyzwalając stare ludzkie światy i kolonizując nowe. To, że większość swych zwycięstw piętnasty Legion zawdzięczał podstępom i dywersji nie zwracało niczyjej uwagi. Liczyła się przede wszystkim wygrana. Im bardziej rozszerzało się terytorium kontrolowane przez Imperium, tym mocniejszy opór stawiali przeciwnicy lojalistów. Coraz częściej Legiony Kosmicznych Marines i Imperialnej Gwardii lądowały na światach, gdzie miały znajdować się zaginione kolonie ludzi, a natrafiały na społeczności czczące tajemnicze potęgi o nieludzkim pochodzeniu. Te bluźniercze kulty stawiały intruzom zaciekły opór posługując się magicznymi mocami darowanymi im przez demoniczne istoty zamieszkujące Osnowę - mocami dziwnie przypominającymi nadnaturalne zdolności braci z Legionu Tysiąca Synów. W miarę upływu czasu pojawiało się coraz więcej głosów kwestionujących metody działania Marines Magnusa. Przeciwnikom korzystania z psioniki na taką skalę przewodził Mortarion, Patriarcha Legionu Gwardii Śmierci, wiedzący ze swej własnej mrocznej przeszłości, że za umiejętności władania taką mocą trzeba zawsze drogo zapłacić. Leman Russ, Patriarcha Kosmicznych Wilków, wygrywający siłą swych mięśni i prostą wojskową taktyką, nie ukrywał swej niechęci do metod prowadzenia wojny, które uważał za niehonorowe, dlatego bez namysłu dołączył do grona krytyków Magnusa. Ryzyko schizmy urosło tak dalece, że Imperator zwołał wielką naradę mającą ostatecznie rozsądzić zarzuty obu stron. Debata odbyła się na Nikaei, zaś sam Imperator zasiadł jako sędzia w antycznym amfiteatrze, który zapełniły dziesiątki tysięcy dyskutantów. To tam, pod lśniącymiblaskiem gwiazd nieboskłonem, łowcy czarownic wyłożyli swe zastrzeżenia. Wymienili długie listy nieszczęść sprowadzonych na ludzkość przez służących Chaosowi psioników, nie panujących nad swą mocą mutantów lub despotów wykorzystujących nadludzki talent do realizacji swych własnych interesów. Oskarżycielom odpowiedział osobiście Magnus. Wspiął się na trybunę pośród ciszy, swym własnym wyglądem potwierdzając najgorsze zarzuty przeciwników. Lecz kiedy przemówił, nie pozostawił wątpliwości, że swą charyzmą i zdolnością do logicznego formułowania wniosków dalece przewyższa wszystkich antagonistów. Magnus przekonał zebranych, że żadna wiedza nie jest splamiona złem z definicji i żadne studia nad nią nie powinny budzić sprzeciwu, dopóki badacz jest panem siebie samego. Stwierdził też, że dla Tysiąca Synów nie ma żadnej tajemnicy, której nie mogliby złamać. Kiedy opuścił mównicę, forum zebrane w amfiteatrze pogrążyło się w gorączkowej dyskusjipodzielone jeszcze bardziej niż miało to miejsce na początku obrad. Łowcy czarownic nie potrafili z dostateczną charyzmą przedstawić swych argumentów, wszyscy zatem głowili się, czy sam Imperator wystąpi przeciwko swemu synowi.

W najgorętszym momencie debaty na mównicę weszła grupa Librarianów różnych Legionów Adeptus Astartes. Imperator powitał im skinięciem głowy i wszyscy zebrani zamilkli widząc szarże właśnie przybyłych zakonników. Mistycy stanęli w półokręgu deklarując, iż wybrany mówca będzie reprezentował ich wszystkich. Młody epistolariusz, którego imienia historia nie zapamiętała, przemówił z pasją proponując trzecie rozwiązanie powstałego konfliktu. Psionik, podobnie jak atleta, to w naturalny sposób uzdolniony człowiek, którego talent wymaga pieczołowitej kontroli. Psionik z natury nie jest zły. Uprawianie magii jest niebezpiecznym procederem wymagających wyrzeczeń przekraczających próg tolerancji. Delegaci Kosmicznych Marines zaproponowali staranną edukację wszystkich imperialnych psioników przy jednoczesnym surowym zakazie praktykowania czarnej magii jako zbrodni przeciwko ludzkości.

Ten kompromis zdawał się zadowalać obie strony konfliktu i z wyraźnym zadowoleniem został przyjęty przez samego Imperatora. Przywódca ludzkości stanowił niekwestionowane prawo i Edykty z Nikaei do dnia dzisiejszego obowiązują w swej niezmienionej formie regulując imperialną politykę wobec mentatów. Decyzja ta nie spotkała się jednak z akceptacją Magnusa. Grimoire Hereticus opisuje znamienną konfrontację pomiędzy Imperatorem i jednookim Patriarchą, kiedy ten w gniewie próbował opuścić amfiteatr. Imperator wymusił na swym synu zaprzestanie badań nad sztuką czarnoksięską i demonologią. Mity powiadają, że twarz Magnusa dosłownie skamieniała, ale Patriarcha pohamował swój gniew i uklęknął przed władcą przyjmując do wiadomości jego rozkaz. Ani Imperator ani Magnus nie wiedzieli, że widzą się wtedy po raz ostatni twarzą w twarz, a bieg przyszłej historii został już nieświadomie zepchnięty na tory zdrady, rozlewu krwi i cierpienia.

Zdrada

Debata nad zagrożeniem ze strony psioników przysłoniła elitom rządzącym inne mroczne niebezpieczeństwa. Na Davinie marszałek wojny Horus - pierwszy pośród równych i prawa ręka Imperatora - padł ofiarą manipulacji Chaosu. Tego zagrożenia nie mogły powstrzymać żadne debaty ani dekrety. Opętany całkowicie przez potęgi ciemności Horus opuścił Davin ogarnięty obsesyjnym pragnieniem zniszczenia Imperium. Przeciągając na swoją stronę innych Patriarchów uderzył na mocarstwo zaskakując swą zdradą Imperatora. Horus był wyśmienitym strategiem i wierzył, że zadbał o każdy detal mogący w rezultacie przynieść mu zwycięstwo. Przeliczył się tylko w jednym względzie: pomimo dekretu ojca i własnej przysięgi posłuszeństwa, Magnus nie zaprzestał badań nad mrocznymi sztukami.

Spoglądając w głębię Osnowy ze swego sanktuarium na Prospero Magnus dostrzegł wizję Horusa oddającego swą duszę Chaosowi na równinach Davinu. Zdrada Horusa została odkryta w najdrobniejszych szczegółach. Magnus widział jak Fulgrim i Angron tańczą niczym marionetki pociągane za sznurki przez marszałka wojny i stojące za nim nieludzkie moce. Widział przerażającą pułapkę zastawioną na Istvaanie V na Ferrusa Manusa z Żelaznych Dłoni, Vulkana - Patriarchę Salamander i zazwyczaj przesadnie ostrożnego Coraxa z Legionu Kruczej Straży. Widział jak niewzruszony bastion lojalności wobec Imperatora - Ultramarines Guillimana - zostają zwabieni na krańce galaktyki, by nie mogli odegrać żadnej poważnej roli w nadchodzącym dramacie. Jako jedyny śmiertelnik we wszechświecie, Magnus doskonale pojął krytyczny wymiar całej sytuacji. Ujrzał i zrozumiał wszelkie konsekwencje dalszego rozwoju wypadków, z jednym wyjątkiem: losu siebie samego.

Wielu badaczy i wojskowych jest przekonanych, że Magnus mógł zmienić bieg historii udając się na Terrę na pokładzie jednego z okrętów Legionu. Inni zauważają, że Osnowa jest niezmiernie kapryśnym otoczeniem i Patriarcha Tysiąca Synów mógł żywić obawę, iż dotrze na miejsce za późno. Zamiast bezpośredniej ingerencji, Magnus podjął znacznie bardziej desperacką decyzję. Ponieważ nigdy nie pogodził się z zakazem nałożonym na niego przez ojca, w tajemnicy kontynuował wszystkie dotychczasowe badania. Dostrzegając w swych wizjach nadciągającą wojnę Magnus uznał, że nadeszła chwila jego rehabilitacji w oczach Imperium. Dzięki pomocy swych zakonnych braci-czarowników rzucił zaklęcie łamiące prawa czasu i przestrzeni. Zerwał wszystkie ochronne blokady strzegące Pałacu Imperatora na Ziemi i przesłał władcy mocarstwa ostrzeżenie demaskując Horusa jako głowy gigantycznego spisku.

Był to moment jego ostatecznego tryumfu i ogromnej radości, okazja dowiedzenia racji swych przekonań. Tylko moc tajników magicznych zgłębionych przez Magnusa pozwoliła odkryć zdradę Horusa. Patriarcha wierzył w zmianę poglądu Imperatora na dokonania swego jednookiego syna. Mylił się. Imperator uznał Magnusa zdrajcą ludzkości, heretykiem i krzywoprzysięzcą. Pogoń cyklopa za zakazaną wiedzą sprawiła, iż stał się on pionkiem we władaniu tych samych sił, przed którymi ostrzegał ojca. Najgorsze przeczucia Imperatora zostały potwierdzone.

Istota ostrzeżenia wysłanego przez Magnusa została całkowicie zignorowana. Powiada się, że Imperator zerwał mentalne połączenie z taką siłą, iż tarcze psioniczne wokół Pałacu rozjarzyły się oślepiającym blaskiem i znikły. U boku władcy stał Russ, wstrząśnięty i rozjuszony czynem Magnusa. Imperator wiedział doskonale, że Patriarcha Kosmicznych Wilków bez wahania wykona jego następny rozkaz. Władca mocarstwa kazał zniszczyć Magnusa i żołnierzy-czarowników z Prospero.

Tylko ci, którzy brali udział w tych wydarzeniach wiedzą naprawdę, co się wtedy stało, ponieważ pochodzące z różnych źródeł informacje często wydają się przeczyć sobie nawzajem. Epickie działo zwane "Lamentem Prospero" mówi o długim bombardowaniu orbitalnym i późniejszej wielodniowej kampanii lądowej, podczas której obie strony poniosły przerażające straty. Jedna z najdłuższych sag Kosmicznych Wilków - "Oda do Młota" - twierdzi, że Wilki zdobyły Prospero z zaskoczenia. Marines Lemana Russa spadli na Miasto Światła z góry, w ten sam sposób jak sam Magnus wiele lat wcześniej, i w przeciągu jednej potwornej nocy zmienili dom Tysiąca Synów w miejsce przemocy i śmierci. Ta noc podpalanych bibliotek, przewracanych wieżyc i dzikiej pasji destrukcji jest opisana bardzo barwnie i szczegółowo przez kronikarzy Wilków, wiarygodność tego źródłą budzi jednak wiele wątpliwości. Jak możliwe stało się całkowite zaskoczenie świata zamieszkanego przez czarowników zdolnych do postrzegania przyszłości ? Jedynie interwencja mrocznych potęg, które użyczyły im swej mocy może ten fakt wytłumaczyć. Bez względu na przyczynę tego zajścia, zniszczenie Prospero okazało się koszmarnym przeżyciem dla Tysiąca Synów. Zakonni wojownicy Russa budowali stosy całopalne z ksiąg i manuskryptów Magnusa, dewastowali bezcenne starożytne artefakty uderzeniami łańcuchowych mieczy. Źródła historyczne dowodzą, że Magnus spotkał się tej nocy z Lemanem Russem. Patriarcha przeciwko Patriarsze, berserker przeciwko gigantowi. "Wojna Olbrzymów" - spisana przez inkwizytora Bastaleka Grima ustna opowieść Wilków opisuje w następujący sposób ten tytaniczny pojedynek:

"Magnus Czerwony przybył na pole boju, a zryta ziemia topniała pod jego stopami. Russ rzucił się na karmazynowego olbrzyma i podniósł go w górę. Wilczy Król złamał kręgosłup cyklopa, a ostatni stawiający opór żołnierze Tysiąca Synów uciekli widząc upadek swego Patriarchy. Gdy jednak Russ uniósł do śmiertelnego ciosu swój Mjalnar, Magnus wyrzekł słowa mocy i pogrążył się znienacka w rozmiękłej ziemi".

Nie sposób obecnie udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co takiego wydarzyło się tamtej nocy na Prospero. W jakiś sposób w konającym Mieście Światła Magnus odebrał Russowi moment tryumfu, a czyniąc to zapłacił cenę, przed którą przestrzegał go wcześniej Imperator. Wszystko, co miało dla Magnusa wartość zmieniło się w popioły, ale Patriarcha desperacko próbował ocalić szczątki potęgi swego Legionu. Zanurzając się w otchłań Osnowy odnalazł ratunek. Jego czarownicy, jego ukochany Legion, strzeliste srebrne wieżyce Miasta Światła - nie zostały jeszcze bezpowrotnie utracone. Odkrył nieludzką świadomość, która oczekiwała jego przybycia, która od lat obserwowała go i kształtowała w subtelny sposób losy Patriarchy. Magnus napotkał istotę będącą personifikacją wiedzy absolutnej, obiecującą mądrość, moc i ocalenie za cenę stawianą na własnych warunkach. Tym razem Magnus nie byłby już panem swego losu, miał stać się sługą. Pewne źródła twierdzą, że nawet wtedy Patriarcha opierał się, ale złamało go wspomnienie płonącego Miasta Światła, obróconego w zgliszcza z woli własnego ojca. Złożył nową przysięgę lojalności.

W ułamku sekundy Miasto Światła, jego srebrne wieżyczki, rozległe biblioteki i legioniści Tysiąca Synów znikli z powierzchni Prospero. Kiedy pojawili się ponownie, walczyli już u boku Horusa na Istvaanie V. Magnus przeistoczył się w demonicznego księcia służącego Tzeentchowi, Panu Magii, Zmieniającemu Ścieżki. Długa walka Legionu o swe dusze dobiegła końca, chociaż nie sposób stwierdzić, czy kiedykolwiek tak naprawdę była autentyczna.

Zaklęcie Ahrimana

Legion Tysiąca Synów omal nie uległ całkowitej zagładzie przed połączeniem z Patriarchą wskutek silnych niekontrolowanych mutacji. Nawet wszechstronny trening narzucony przez Magnusa nie był doskonały i wymagał stałej czujności. Nieustające ryzyko deformacji ciała i umysłu budziło grozę wśród starszych wiekiem Marines, pogłębianą jeszcze bardziej świadomością potwornych mutacji pustoszących inne zbuntowane Legiony po wybuchu Herezji Horusa. Legioniści Tysiąca Synów poświęcili się służbie jednemu bogowi, a Tzeentch zdawał się chronić ich przed podobnym losem. Kiedy Herezja Horusa upadła i rebelianci zmuszeni zostali do odwrotu w Oko Terroru, Tzeentch ponownie okazał swym czcicielom mroczną łaskę. Piętnasty Legion otrzymał nową planetę, bogatą w magiczny potencjał - prawdziwy raj położony z dala od szaleństwa Terry, przystań pozwalająca kontynuować studia. Jednakże Pan Zmian jest kapryśnym i nieprzewidywalnym bogiem i kiedy Marines Tysiąca Synów rozgościli się na swym nowym świecie, zaczęli ulegać wyraźnej degeneracji. Groteskowe mutacje fizyczne spontanicznie szerzyły się pośród legionistów. Wielu zaakceptowało je jak znak swej przynależności do nowego ładu wszechświata, ale starsi członkowie Legionu uznali je za symbol przegranej walki. Wszystkie ich wysiłki, utrata Prospero, krwawy koszmar Herezji - poszły na próżno. Pościg za wiedzą miał skończyć się upadkiem w szaleństwo i wypaczenie, którego zawsze tak się obawiali.

Grupa czarowników, której przewodził przełożony Librarianów Legionu i najbardziej zaufany doradca Magnusa Arhiman, zaczęła szukać wyjścia z matni. Stworzyli potężne zaklęcie, pracując nad nim w głębokiej tajemnicy, gdyż uważali, że Magnus nigdy nie wyrazi zgody na użycie tak ryzykownej metody oczyszczenia Legionu - spiskowcy chcieli bowiem zniszczyć wszystkie mutacje trawiące ciała swych braci. Grimoire Hereticus opisuje zaklęcie o tak potwornej mocy, że nawet żyjące w Osnowie potwory umykały przed nim w ślepym przerażeniu. Planeta Czarowników znikła w błękitno-złotej nawałnicy wyładowań elektrycznych. Energia czaru uderzała w jednego Marine po drugim do chwili, w której Magnus przerwał jego działanie.

Rezultat eksperymentu zaskoczył czarowników. Rozproszona po całym globie siła militarna Legionu została zniszczona w ułamku chwili - a zarazem zabezpieczona na całą wieczność. Nikt nie nosił już piętna mutacji, gdyż tkanka wszystkich Marines rozsypała się w proch, uwięziona na zawsze wewnątrz zamkniętych w magiczny sposób pancerzy siłowych. Każdy otwór zbroi, wymiennik powietrza i wizjer stopił się trwale skąpany nieziemskim ogniem zamykając we wnętrzu pancerzu duszę swego właściciela. Prawie cały Legion został zmieniony na zawsze w bezwolne automaty. Magnus wpadł w furię. Legion, dla którego poświęcił wszystko, co stanowiło w jego życiu wartość, przestał istnieć. Pogoń za wiedzą charakterystyczna dla każdego z jego młodszych braci teraz została im bezpowrotnie odebrana. Dzięki swym własnym towarzyszom rzesze żołnierzy-badaczy nie potrafiły już nawet formułować myśli.

Wszystkie decyzje podjęte kiedykolwiek przez Magnusa opierały się na dwóch tezach: wiedza jest wszystkim, on zaś jest jej panem. Świadomy zniszczenia macierzystego świata, przeistoczenia ojca w zaciekłego i nieubłaganego wroga, unicestwienia własnego Legionu - Patriarcha Tysiąca Synów powrócił do swej wieży. Patrząc z jej szczytu na rozdarte domową wojną Imperium Magnus złożył tę samą przysięgę, którą na początku Herezji wyrzekł Horus - że rzuci całą galaktykę w płomienie.

Świat macierzysty

Prospero zostało wybrane przez swych pierwszych mieszkańców ze względu na jedną cechę: odludność. Odizolowana od większości imperialnych szlaków komunikacyjnych i pozbawiona liczących się bogactw naturalnych planeta miała jedną ogromną zaletę: stanowiła wyśmienitą kryjówkę. Stan ten nie miał jednak trwać wiecznie. W dniu dzisiejszym Prospero jest zaledwie zniszczonym gruzowiskiem, oznaczonym przez Inkwizycję statusem Purgatus.

Po tysiącleciach rebelianckich rajdów odkryto w końcu, że Miasto Światła przetrwało swój transfer poprzez Osnowę. Znajduje się teraz w głębi Oka Terroru, na Planecie Czarowników. Ten demoniczny glob jest prawdziwym kotłem pełnym magicznej energii, wdzierającym się w wymiar materialny w postaci ognistych burz i rozszalałych tajfunów. Strzeliste wieżyce wznoszą się z skalistych wzniesień górując ponad morzami lawy, stanowiąc obsceniczną parodię nieziemskiej urody pierwotnego Miasta Światła. Najpotężniejszym z tych obsydianowych monolitów jest Wieża Cyklopa, tak ogromna, że można ją dostrzec gołym okiem z kosmosu. Co więcej, wieża ta potrafi odpowiedzieć wzrokiem na spojrzenie zawieszonego w próżni obserwatora, gdyż jej szczyt skąpany jest w chmurze spaczeniowego blasku, której Magnus używa do badania przyszłości. Srebrne minarety Miasta Światła zostały transformowane w fortece zdolne do podróży kosmicznych, a władający nimi czarownicyczęsto wyruszają na pokładach swych zamków szerzyć pożogę i śmierć na terytorium Imperium.

Doktryny militarne

Legion Tysiąca Synów znany był ze skłonności do unikania bezpośredniej konfrontacji, preferując swe mistrzostwo w posługiwaniu się psioniką. Dezorientacja, dezinformacja, zmieszanie i zwątpienie stanowiły ulubioną broń Marines, faworyzujących przede wszystkim eliminację przeciwnika na odległość. Wielokrotnie zdarzało się, że legioniści Tysiąca Synów realizowali powierzone im zadania poprzez umiejętne użycie iluzji lub podstępu w sytuacji, gdy bliźniacze Legiony musiałyby za zwycięstwo drogo zapłacić własną krwią. Bez względu na konsekwencje efektów ubocznych zaklęcia Ahrimana taktyka preferowana przez Tysiąc Synów nie uległa specjalnej zmianie. Czarownicy Legionu wykorzystują swych widmowych braci w roli mobilnych grup strzeleckich, pod których osłoną tkają swe magiczne sztuczki.

Schemat organizacyjny

Magnus pokładał ogromne zaufanie w swych podkomendnych, wierząc w skuteczność swych nauk oraz nadzwyczajne talenty Marines. Przed wybuchem Herezji grupy bojowe legionistów nie były dowodzone przez starszych sierżantów, tylko potencjalnie najbardziej uzdolnionych mentalnie żołnierzy-czarowników. Ci młodzi akolici pobierający magiczne nauki u swych starszych braci wprawiali się jednocześnie w sprawowaniu komendy nad małymi jednostkami militarnymi. W rezultacie Legion Tysiąca Synów, stosunkowo niewielki liczebnie, rzadko wystawiał do konfrontacji swój cały potencjał militarny. Zamiast tego Marines działali w małych grupach uderzeniowych dowodzonych przez doświadczonych Librarianów, posiadających często znaczniejszą samodzielność na polu walki od wyższych im szarżą oficerów innych Legionów. Zdobyte w ten sposób doświadczenie przydało im się w okresie po upadku Herezji Horusa, gdy rozpoczęli nękać Imperium swymi łupieżczymi najazdami.

Wierzenia

Dla Magnusa wiedza była potęgą. Żywił głębokie przekonanie, iż nie istnieje taka dyscyplina, której nie zdołałby ujarzmić jego intelekt ani sekret, którego nie odkryłby i nie wykorzystał do swych własnych celów. Dla członków Legionu Tysiąca Synów wiedza była ocaleniem, lekarstwem zdolnym uleczyć uboczne efekty talentu odziedziczonego po Patriarsze. Każda księga stanowiła świętość, każdy manuskrypt zasługiwał na wnikliwe studia, każdy dokument był źródłem cennych informacji. Dostęp do wiedzy absolutnej gwarantowały sztuki czarnoksięskie, będące kluczem do całkowitego zrozumienia wszechświata. Przed Herezją Marines publicznie demonstrowali swój dogmatyzm, składając przysięgi wierności i śpiewając imperialne psalmy. Walczyli z oddaniem w okresie ekspansji mocarstwa Terry, jednakże historia dowiodła, że ich prawdziwa lojalność nie wiązała się z osobą Imperatora, a własnym Patriarchą. Kiedy Magnus sięgnął po tajemnice znajdujące się tuż poza jego granicą pojmowania, napotkał czekającego cierpliwie Tzeentcha, a Marines dzielący jego przekonania wpadli w tę pułapkę razem ze swym ojcem.

Genotyp

Magnus bez wątpienia należał do najbardziej zdeformowanych Patriarchów, zarówno psychicznie jak i fizycznie, zaś Legion stworzony w oparciu o jego matrycę genetyczną od początku wykazywał wysoki poziom uzdolnień psionicznych. W pierwszych latach istnienia Legionu niewielka grupa jego członków posiadała odporność na mutację wywoływane działaniem mocy mentalnych, jednak po oddaniu się w służbę Tzeentchowi odsetek tych osobników znacznie zmalał. Zaklęcie Ahrimana rozwiązało w drastyczny sposób ten problem w przypadku większości szeregowych Marines, natomiast czarownicy, którzy oparli się działaniu czaru nadal noszą progenoidy swego demonicznego Patriarchy i traktują groteskowe mutacje deformujące ich ciała jako znaki boskiej przychylności.

Okrzyk bitewny

Upiorny szept: "Wszystko jest prochem".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Reiner
Administrator



Dołączył: 01 Cze 2013
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:05, 26 Mar 2014    Temat postu:

Grey Knights




Nazwa: Grey Knights

Pochodzenie: Nieznane*

Patriarcha: Nieznany

Aktualny mistrz zakonu: Zakon ma kilku mistrzów zakonnych

Świat macierzysty Titan

Znane zakony sukcesorskie: nie ma żadnych

Model organizacyjny Zakon nie stosuje sie do założeń Codexu Astartes, zakon został powołany do walki z demonami i praktycznie tylko tym sie zajmuje.


Stworzeni w pilnie strzeżonej tajemnicy, w okresie Drugiej Fundacji (brak precyzyjnej chronologii) Szarzy Rycerze należą do najbardziej wyspecjalizowanych wojowników ludzkiej rasy. Zakon ten nie posiada progenitorów pośród Legionów Pierwszej Fundacji, został stworzony w oparciu o specyficznie zmodyfikowaną genetyczną matrycę. Legenda mówi, że inicjatorem powstania zakonu był sam Imperator, zdecydowany powołać do życia formację zdolną przeciwstawić się skutecznie pomiotowi Chaosu (brak jednak dokładnych informacji dotyczących genezy tego zakonu). Po doświadczeniu niewyobrażalnych okrucieństw Herezji Horusa utrzymywanie w gotowości takiej jednostki stało się imperialnym priorytetem. Identyfikowani za pomocą nazwy Zakon 666, Szarzy Rycerze oddani są do dyspozycji jednej z najbardziej tajemniczych organizacji ludzkości - Ordo Malleus. Rzadko mówi się oficjalnie o tym departamencie Inkwizycji, rzekomo sprawującym nadzór nad innymi wydziałami, w rzeczywistości zaś zajmującej się tropieniem i niszczeniem demonów.

Szarzy Rycerze tworzą elitarną formację uderzeniową Ordo Malleus, a ich mistrz zakonnny jest zwyczajowo członkiem Wewnętrznej Konklawy Inkwizycji. Zakonnicy Szarych Rycerzy nie są zwykłymi wojownikami. Wywodzący się spośród najdzikszych cywilizacji wielu odmiennych światów rekruci poddawani są morderczej wielostopniowej selekcji. Aspiranci zabierani są do monastyru zakonu na księżycu Saturna Tytanie, gdzie testuje się ponad ludzką miarę ich religijny fanatyzm, odwagę i kondycję fizyczną. Nieliczni kandydaci kończący selekcję żywi poddawani są chirurgicznemu zabiegowi implantacji genotypu transformującemu ich w członków Adeptus Astartes. Po pomyślnym przebiegu operacji przechodzą do właściwej fazy zakonnego szkolenia.

Zaawansowane techniki bioinżynierii i psychochirugii mają za zadanie przekształcić Szarych Rycerzy w zakonników dysponujących ogromnym potencjałem. Sześćset sześćdziesiąt sześć Rytuałów Nienawiści uodparnia ich na grozę nieludzkich przeciwników oraz obrażenia fizyczne zdolne uśmiercić zwykłego Kosmicznego Marine. Zakonne życie przepełnione jest rytuałami religijnymi, medytacją i różnymi formami ascezy mającymi wzmocnić umysł i duszę wystawione na pastwę horrorów podprzestrzeni. Wojownicy zakonu przechodzą indoktrynację eliminującą normalną ludzką podatność na kusicielskie podszepty sług Mrocznych Bogów. Te środki ostrożności są w równym stopniu niezbędne jak skuteczne, gdyż jeszcze nigdy żaden Szary Rycerz nie uległ w boju ani nie oddał się w służbę mroku.

To przez słabych psychicznie mentatów demony mogą przedostawać się do światamaterialnego i z tego właśnie powodu Szarzy Rycerze są monitorowani psionicznie w celu wyselekcjonowania najsilniejszych umysłów. Wybrani spośród braci psionicy poddawani są dodatkowemu treningowi w posługiwaniu się swymi nadludzkimi umiejętnościami. Wybitni żołnierze zakonni przenoszeni są do Pierwszej Kompanii, co daje im prawo i zaszczyt noszenia zbroi terminatorskiej o wbudowanych w rękawice bolterach. Mentaci Szarych Rycerzy potrafią łączyć potencjał swych umysłów w jeden rezerwuar skondensowanej energii, dalece przekraczający pojemność energetyczną umysłu zwykłego psionika. Zakonnicy walczą w barokowych, bogato zdobionych pancerzach zwieńczonych symbolem zakonu - mieczem wbitym w księgę. Posługują się najlepszą dostępną bronią i ekwipunkiem produkowanym przez Imperium: w szczególności zaś specyficznymi mieczami i halabardami mocy zwanymi Nemesis. Wojownicy ci potrafią przeciwstawić się potędzeWiększego Demona i mają przy tym znaczącą szansę na odesłanie go w odchłanie piekieł, z których przybył.

Tysiąclecia spędzone przez Szarych Rycerzy na walce z ciemnością zaowocowały zbiorami bluźnierczej wiedzy, gromadzonymi fragmentarycznie przez inkwizytorów Ordo Malleus. Ta przeklęta biblioteka znajduje się na Tytanie, w Librarium Daemonica. Mroczny zbiór ksiąg, kruszejących pergaminów i krystalicznych nośników informacji wręcz ugina się pod ciężarem mentalnego zła. Jest to jedno z najczujniej strzeżonych miejsc w Imperium, a ryzyko wpadnięcia tej wiedzy w niepowołane ręcę traktowane jest przez Szarych Rycerzy ze zrozumiałą powagą i odpowiedzialnością . Każdy zakonnik Szarych Rycerzy ma przy sobie kopię poświęconego Liber Daemonica, zbioru świętych ceremoniałów zakonu. Ceramiczna kasetka noszona na napierśniku pancerza siłowego stanowi najpotężniejszą broń Szarych Rycerzy: niezachwianą wiarę w Boskiego Imperatora. Książka zawiera najważniejsze dogmaty nauk zakonnych zaczerpnięte z Librarium Daemonica przez psionicznie kontrolowanych serwitorów. Serwitorzy ci są na stałe podłączeni do dozowników toksyn, aktywowanych natychmiast po pojawieniu się ryzyka wniknięcia w wymiar materialny demonicznej istoty wykorzystującej jako bramę umysł serwitora.

Zagrożenie ze strony Chaosu występuje w całej galaktyce i pomimo utrzymywania klasztoru-fortecy na Tytanie, lwia część sił zakonu jest rozproszona po całym obszarze Imperium. Pilotowani przez najlepszych nawigatorów Navis Nobilite i przemieszczający na najszybszych okrętach produkowanych przez Adeptus Mechanicus, Szarzy Rycerze są gotowi stanąć do walki w każdym miejscu skażonym obecnością pomiotu Chaosu. Walcząc ramię w ramię przez dziesiątki lat, zakonni bracia wykształcają więzi lojalności i oddania towarzyszom mocniejsze od adamandytowych kajdan. Każdy Szary Rycerz jest gotów poświęcić bez wahania życie dla bezpieczeństwa Imperium. W obliczu śmierci wszyscy konający żywią tę samą nadzieję: że ich szczątki zostaną przewiezione na Tytan i pochowane w poświęconych kryptach pod fortecą. Na wielkiej bazaltowej ścianie wzniesionej w podziemiach widnieją wyryte imiona wszystkich poległych w walce z Chaosem. Chociaż nikt spoza zakonu nigdy nie dowie się o czynach tych zakonników, to właśnie na Tytanie spoczywają jedni z największych bohaterów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Reiner
Administrator



Dołączył: 01 Cze 2013
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:10, 26 Mar 2014    Temat postu:

Adeptus Titanicus (Collegia Titanica)

Opracował: Krzysztof Bujara



Tytany to monstrualne machiny kroczące w postaci humanoidalnych wojowników, sięgające stu stóp wysokości. Budzą grozę samym swym widokiem, mało co może się równać z ich pokładowym arsenałem. Zazwyczaj tylko inne Tytany stanowią dla takiej machiny równorzędnego przeciwnika (chociaż zdarzają się wyjątki, jak chociażby gigantyczne gady zamieszkujące świat ABL 144 - patrz ABL144/CB/INQ).

Tytany zasilane są stosunkowo przestarzałymi reaktorami plazmowymi, rzadko używanymi w Imperium od czasów Mrocznej Ery Technologii, ale będących jedynym źródłem mocy zdolnym potrzeby energetyczne Tytana, zwłaszcza zaś generatorom tarcz ochronnych (nawet ryzyko przeciążenia niestabilnego reaktora i wywołania katastrofalnej reakcji łańcuchowej wydaje się małą ceną za potęgę drzemiącą w tych imponujących wytworach Adeptus Mechanicus).

Tarcze pól ochronnych stanowią główne wyposażenie defensywne Tytana. Pole takie absorbuje otrzymane trafienia do chwili przeciążenia generatora. Systemy zabezpieczeń chronią generator przed spaleniem w takich przypadkach, ale w krytycznym momencie automatycznie wyłączają tarczę na okres czasu niezbędny do odtworzenia rezerwuaru energii i zresetowania generatora. Teoretycznie Tytan może przenosić większą liczbę generatorów na pokładzie zapewiając sobie stały dostęp do tarcz, w praktyce zdarzają się przypadki całkowitego przeciążenia generatorów odsłaniających Tytana przed nieprzyjacielem. W sytuacji takiej wielu Princepsów podtrzymuje działanie generatorów poprzez sterowanie ręczne wyłączając rozmyślnie automatyczne zabezpieczenia, grozi to jednak wysadzeniem w powietrze całej machiny.

Plazmowe generatory zapewniają też moc niezbędną do uruchomienia serwomechnizmów poruszających bronią pokładową Tytana. Kończyny machiny poruszają się za pomocą gigantycznych serwomotorów przywodzących na myśl kompozytowe mięśnie.

Typy Tytanów
Tytany dzielą się na szereg rodzajów machin (w zależności od ich rozmiarów i funkcji). Większość z nich klasyfikuje się w kategorii Tytanów bojowych, w użyciu są jednak również mniejsze Tytany zwiadowcze czy też iście gargantuiczne Tytany klasy Emperor.

Typowy Tytan bojowy mierzy od 40 do 80 stóp. Chroni go do sześciu generatorów tarcz ochronnych, posiada też szeroki asortyment broni pokładowej. Silnie uzbrojone i opancerzone, Tytany te stanowią militarne ramię Collegia Titanica. Tytan typu Emperor jest większy (70-100 stóp) i znacznie masywniejszy, stanowiąc największą jednostkę militarną zdolną do przemieszczania się pomiędzy planetarnymi strefami wojennymi. Oprócz klasycznych zastosowań wojskowych Tytan tej klasy pełni jeszcze jedną funkcję - ma mianowicie zastosowanie w działalności sakralnej ! Machina taka jest jednocześnie mobilną świątynią Kultu Imperatora, wykorzystywaną przy nawracaniu na Credo światów pogańskich.

Wszystkie kategorie Tytanów podlegają dalszej klasyfikacji na różne modele. Najczęściej spotykanym modelem Tytana bojowego jest Warlord, zbudowany w milionach egzemplarzy od czasów Wielkiej Wojny ze względu na ogromny potencjał militarny i świetnie zbalansowaną konstrukcję pozwalającą na używanie tego modelu do testowania nowych wynalazków Divisio Investigatus. Występuje w czterech wersjach o odmiennym uzbrojeniu pokładowym - Night Gaunt, Eclipse, Death Bringer i Nemesis.

Załogi Tytanów
Każdy Tytan jest obsługiwany przez zespół trzech-pięciu oficerów sprzężonych cybernetycznie z obwodami machiny. Dowódcą załogi jest Princeps, oficer odpowiedzialny za poruszanie się Tytana. Sterowanie konstruktem odbywa się na poziomie mentalnym - układy elektroniczne przetwarzają myślowe komendy Princepsa na kod maszynowy. Oficer ten odpowiada również za wyposażenie defensywne Tytana kontrolując pracę generatorów tarcz ochronnych oraz koordynuje pracę Moderatich - oficerów uzbrojenia pokładowego. Princeps wybiera cele ostrzału, Moderati zaś ma obowiązek dbać o powierzony mu system uzbrojenia i odpowiednio nim się posługiwać.
Załoga jest chroniona na wypadek trafienia krytycznego kapsułami ratunkowymi, które w razie konieczności można wystrzelić z Tytana w trybie ewakuacyjnym. Zainstalowany w kapsule (będącej jednocześnie stanowiskiem pracy oficera) system komputerów przekazuje członkowi załogi wizualny i dźwiękowy obraz otoczenia Tytana oraz szereg informacji taktycznych, pozwala też przejąć sterowanie ręczne nad dowolnie wybranym układem machiny w przypadku uszkodzenia przekaźników neuronowych.

Technologia sterowania machiną za pomocą komend mentalnych wytwarza niezwykłą więź pomiędzy Tytanem i jego załogą. Myśli stają się bezwiednie czynami, a stalowy kolos żywym ciałem. Układ zabezpieczeń chroni oficerów przed mentalnymi obrażeniami w przypadku uszkodzenia Tytana, jednakże zdarzają się przypadki, gdy system ten nie działa poprawnie - wówczas załoganci odczuwają potworne (a zarazem urojone) cierpienia w momencie trafienia machiny, które mogą doprowadzić do ich śmierci.
Poziom strat wśród początkujących członków załóg jest wysoki, ale przetrwanie kilku bitew przynosi bezcenne doświadczenia, które znacznie wydłużają średnią życia oficerów Adeptus Titanicus (niemniej jednak ludzie służący w tej formacji są zazwyczaj fatalistycznie nastawieni do życia, nieco paranoidalni i wyjątkowo zawzięci wobec nieprzyjaciół Imperium.

Członkowie załóg Tytanów posiadają pewną samodzielność działania i często wybacza się im drobne uchybienia proceduralne bądź wykroczenia regulaminowe. Zakony militarne Adeptus Titanicus postrzegają się za elitę, której nie obowiązują regulaminy będące zmorą innych imperialnych formacji. Każdy Princeps zna doskonale zakres swych obowiązków i toleruje wybryki podwładnych, dopóki nie kolidują one z bezwzględną lojalnością wobec Imperium.

Ci członkowie załóg Tytanów, którzy przeżyją kilka kampanii i kilkaset godzin akcji bojowych są wycofywani z oddziałów liniowych. Otrzymują lżejsze, ale bardziej prestiżowe stanowiska w Divisio Telephatica, niektórzy zaś trafiają do osobistej obsady Wielkiego Mistrza.

Collegia Titanica
Historia Tytanów sięga korzeni ludzkiego mocarstwa. Pierwszych egzemplarzy tych machin użyto w trakcie Mrocznej Ery Technologii i Wojen z Obcymi - w okresie tym każda licząca się kolonia ludzka posiadała własny Legion Tytanów. W czasach Wielkiej Wojny i Epoki Sporu część Legionów zwróciła się ku sobie tocząć bratobójcze walki podczas preimperialnej wojny domowej.
Po Epoce Sporu wiedza wymagana do konstruowania Tytanów uległa zniszczeniu, dlatego też konstrukty te stały się niezwykle cenne i strategicznie ważne. W chwili powstania Imperium tylko jedna duża organizacja w wszechświecie zachowała ograniczoną zdolność do budowania, remontowania i modernizowania Tytanów - bractwo inżynierów skupionych pod sztandarami Adeptus Mechanicus. Specjaliści w tej dziedzinie pracują w departamencie zwanym Collegia Titanica lub Adeptus Titanicus.
Departament ten powstał na bazie fuzji pozostałości po dawnych Legionach Tytanów. Po upadku Herezji Horusa i przejściu wielu Legionów Tytanów na stronę rebeliantów zrodziła się potrzeba stworzenia nowej struktury organizacyjnej gwarantującej większy stopień centralnej kontroli nad machinami. Zarzucono ideę wolności słowa i samodzielności w podejmowania decyzji. Zreformowano stare Legiony Tytanów, w ich miejsce utworzono nowe. Reorganizacja okazała się jak dotąd sukcesem --od czasu Herezji Horusa władze Imperium nie miały żadnych poważnym problemów z Collegia Titanica.

Collegia składa się z czterech działów, zwanych też Dywizjami: Divisio Militaris, Divisio Mandati, Divisio Telephatica i Divisio Investigatus. Każda dywizja poddana jest dalszemu podziałowi na zakony będące samowystarczalnymi formacjami porównywalnymi pod względem autonomiczności z zakonami Adeptus Astartes. Każdy zakon dowodzony jest przez wielkiego mistrza, posiada własne uniformy, barwy, insygnia i rytuały - wszystkie jednak łączy więź lojalności wobec Imperatora i Adeptus Mechanicus.

Divisio Militaris
Zakony Divisio Militaris, zazwyczaj określane mianem zakonów militarnych Collegii, są spadkobiercami starych Legionów Tytanów sprzed Herezji Horusa, a wiele z nich posiada korzenie w czasach Wielkiej Wojny, daleko przed pierwszymi fundamentami obecnego Imperium.
Używane w przypadkach, gdy chirurgiczne uderzenie Adeptus Astartes wydaje się nieadewatne, zakony Divisio Militaris stanowią ostrze Collegii. Każdy zakon stacjonuje na własnym świecie macierzystym i oprócz Tytanów bojowych posiada również szereg jednostek konwencjonalnych oraz szerokie zaplecze techniczne. Niektóre zakony są formacjami specjalistycznymi, preferującymi działania oblężnicze lub walkę w egzotycznych warunkach.
Żaden zakon nie posiada własnej floty kosmicznej, musi korzystać z wsparcia imperialnej marynarki. Brak własnych środków transportu podyktowany jest doświadczeniami wyniesionymi z odległej przeszłości, kiedy połowa Legionów Tytanów przeszła na stronę Horusa i uczestniczyła nawet w szturmie na Ziemię dzięku swej wysokiej mobilności. Głęboka reorganizacja struktur Adeptus Titanicus wiązała się z zakazem utrzymywania przez Collegia Titanica armady transportowej, co miało zapobiec rozprzestrzenianiu się potencjalnej herezji wśród członków tej organizacji.

Blisko sto zakonów Divisio Militaris stacjonuje w pobliżu Oka Grozy strzegąc granic Imperium przed niebezpieczeństwem ze strony Tytanów Chaosu oraz zbuntowanych Legionów Kosmicznych Marines. Reszta zakonów rozproszona jest po całym mocarstwie.

Divisio Mandati
Zakony Divisio Mandati podróżują w gigantycznych statkach-świątyniach niosąc słowo Imperatora na odległe światy. Każdy taki okręt przenosi w swych ładowniach od dwóch do pięciu Tytanów klasy Emperor oraz rzeszę kleryków, garnizon wojsk konwencjonalnych, obsługę techniczną i przedstawicieli różnych organizacji politycznych, w szczególności Adeptus Arbites, Adeptus Terra i Inkwizycji. Korzystający z Tytana jak środka transportu przedstawiciele Imperium posiadają niezwykle skuteczne narzędzie perswazji, które w razie potrzeby może natychmiast stać się karzącym ostrzem wymiaru sprawiedliwości.
Niektóre zakony pełnią stałą służbę w obrębie granic mocarstwa sprawując opiekę nad wyznaczonymi im diecezjami, inne specjalizują się w nawracaniu nowych światów leżących na pograniczu. Te elitarne formacje misyjne, współdziałające często z Wolną Flotą, są chlubą Divisio Mandati.

Divisio Telepathia
Divisio Telepathica korzysta z przerażająco destruktywnych, ale niezwykle rzadkich Psi-Tytanów, dlatego posiada znacznie mniejszą liczebność od zakonów Divisio Militaris i Mandati. Te wysoce specjalistyczne zakony stacjonują na ukrytych światach przemysłowych w centrum Imperium, oczekując w stanie ciągłej gotowości na wezwanie do akcji.

Divisio Investigatus
Divisio Investigatus składa się z zakonów badawczych. Ich zadaniem jest praca nad konstruowaniem nowych modeli Tytanów i ich wyposażenia pokładowego. Cała Dywizja stacjonuje na Marsie, w macierzystym systemie Imperium Sol, często zdarza się jednak, że niektóre z nich wyruszają w pole na czas testowania nowego sprzętu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Reiner
Administrator



Dołączył: 01 Cze 2013
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:11, 26 Mar 2014    Temat postu:

Astronomican



Astronomican to nadajnik mentalnej energii ułatwiający Nawigatorom podróżowanie w Osnowie. Jego obsługa należy do najważniejszych obowiązków Adeptus Astronomica. Organizacja ta składa się z części absolwentów opuszczających uczelnie Adeptus Astra Telepathica. Przeważają w niej ludzie obdarzeni talentem psionicznym, chociaż pewna część członków to zwykli śmiertelnicy pochodzący z rodzin niewolniczych służących instytucji od tysięcy lat.

Adeptus Astronomica
Adeptus Astronomica to mała formacja imperialna mieszcząca się w zamkniętym kompleksie zwanym Zakazaną Fortecą. Twierdza ta jest niedostępna dla zwykłych obywateli mocarstwa - nawet sędziowie i inkwizytorzy muszą prosić o pozwolenie na wejście do kompleksu. Zakazaną Fortecę tworzą podziemne fortyfikacje wykute w skałach górskiego masywu wznoszącego się w miejscu zwanym niegdyś Nepalem. Na zewnątrz góry sprawiają wrażenie nietkniętych ludzką ręką i tylko nieliczni zdają sobie sprawę z istnienia kilometrów korytarzy i szybów wind przecinających całe wnętrze masywu.

Najwyższy rangą przedstawiciel Adeptus Astronomica nosi tytuł Mistrza Astronomicanu i zasiada w Wielkiej Radzie Terry. Jest on również osobą odpowiedzialną za trening nowych członków organizacji, będącej w dużej mierze rozbudowaną instytucją naukową kontrolowaną przez kastę doświadczonych psioników zwanych Instruktorami (niektórzy z nich awansują jeszcze wyżej otrzymując tytuł Wielkiego Instruktora i skupiając się wyłącznie na wybranych aspektach przedmiotów wykładanych w szkole). Młodzi psionicy określani są mianem akolitów. Wstępując do Adeptus Astronomica posiadają już wiedzę ogólną na temat swych uzdolnień i zasad posługiwania się nimi, dodatkowo zaś poznają reguły działania Astronomicanu. Ucząc się wartości własnego życia i studiując filozofię akolici zgłębiają istotę wszechświata materialnego i jego eteralnego odbicia. Tylko ci psionicy, którzy osiągają w efekcie swych studiów stan idealnego mistycznego spokoju przechodzą w szeregi Wybranych, wyznaczonych do pracy w samym Astronomicanie. Pozostali akolici pozostają w niższych strukturach organizacji, pełniąc rolę instruktorów lub administracyjnych pracowników Zakazanej Fortecy.

Wybrani
Dążeniem każdego akolity jest osiągnięcie statusu Wybranego. Status ten poczytywany jest za ogromny zaszczyt, a posiadających go Wybranych uważa się za ludzi dalece przewyższających intelektem Instruktorów czy nawet Mistrza Astronomicanu. Wybrani posiadają gładko wygolone czaszki i noszą żółte szaty zdobione szkarłatnymi opaskami. Każdy członek tej kasty resztę życia spędza na medytacjach i modlitwie, oczekując cierpliwie chwili, w której otrzyma wezwanie do stawienia się w Komnacie Astronomicanu.

Komnata Astronomicanu
Centralne miejsce monastyru zajmuje wielka sferyczna komnata wykuta w szczycie jednej z gór. Jej górna połowa to gigantyczna kopuła, dolna część znajduje się pod powierzchnią skały. Wewnętrzne ściany komnaty pokrywa dziesięć tysięcy foteli skierowanych w kierunku środka budowli, gdzie w powietrzu unosi się jaskrawa kula czystej mentalnej energii. Rezerwuar ten jest tworzony przez Wybranych i służy jako przekaźnik ich mocy służący do nawigowania wewnątrz Osnowy. Podtrzymywanie kuli jest wyczerpującą misją, która szybko pozbawia Wybranych ich energii życiowej. Średni okres życia Wybranego służącego w Komnacie Astronomicanu wynosi trzy miesiące - każdego dnia umiera w tej sali około stu psioników, a ich miejsca zajmują następni anonimowi męczennicy Imperium.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Reiner
Administrator



Dołączył: 01 Cze 2013
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:12, 26 Mar 2014    Temat postu:

Adeptus Ministorum, zwane potocznie Eklezjarchią, to gigantyczna organizacja religijna czcząca Imperatora. Konfesorzy, misjonarze i kardynałowie Eklezjarchii kontrolują masy zwykłych obywateli, a imperialne Credo praktykowane przez Eklezjarchię i biliony jej popleczników jest jedyną oficjalnie dozwoloną religią w ludzkim mocarstwie. Jakiekolwiek odstępstwa od przyjętych kanonów wiary są traktowane jako herezja i karane śmiercią.

Eklezjarchia przewodzi wyznawcom Imperatora od blisko dziesięciu tysięcy lat, ale niezwykle trudno zdobyć jakiekolwiek informacje o genezie tej organizacji. W długich na wiele mil katakumbach pod pałacem Eklezjarchii na Starej Ziemi edykty kościelne sąsiadują na zakurzonych regałach z antycznymi zwojami zarekwirowanymi heretykom i odszczepieńcom od wiary. Pełny dzień marszu od najbliższego sekretnego wejścia do archiwum dzieli poszukiwacza historii od starannie ukrytych kronik lorda Vandire. Jeszcze dalej znajduje się Komnata Początku, w której złożono pierwsze dokumenty organizacji.

Datowane czasami Herezji Horusa, manuskrypty te spoczywają wewnątrz pól czasowych, ponieważ zmurszałe stronnice są tak delikatne, że nie można ich czytać bez narażenia na nieodwracalne zniszczenie. Przepięknie iluminowane i ilustrowane księgi obracają się w proch, a gotyckie litery zdążyły się już zmienić w nieczytelne plamy. Sekrety zebrane w Komnacie Początku dostępne są jedynie dla najwyższych rangą dostojników kościelnych. Nawet Inkwizycja nie ma pozwolenia na wstęp do tej części archiwum, ponieważ informacje ukryte w starożytnych księgach zawierają zapiski mogące obedrzeć historię Eklezjarchii z jej chwały i aury świętości.


Herezja Horusa


Jeszcze przed złożeniem w Złotym Tronie Imperator postrzegany był przez wielu obywateli jak bóg (zjawisko to szczególnie powszechne stało się na mniej rozwiniętych cywilizacyjnie światach odzyskanych podczas Wielkiej Krucjaty). Prymitywne ludy żyły pod wrażeniem boskich posłańców przybywających z niebios na ognistych rydwanach i miażdżących wrogów dzierżonymi w rękach piorunami. Choć opis taki pasuje do każdej klasycznej ekspedycji kolonizacyjnej, nie sposób nie doceniać nadludzkich mocy Imperatora i jego niezwykłej charyzmy, które sprawiały, iż traktowano go na wtórnie kolonizowanych światach jak żywego boga.

Koszmar Herezji Horusa rozdarł Imperium na strzępy. Pogrążona w ogniu apokaliptycznej wojny domowej ludzkość zawisła na krawędzi istnienia. Tryumf Horusa groził pchnięciem całej rasy w drapieżne i nienasycone ramiona sił ciemności. W kulminacyjnym momencie rewolty, podczas szturmu rebeliantów na Pałac Imperatora, marszałek wojny i władca ludzkości spotkali się twarzą w twarz na flagowym pancerniku Horusa. W tytanicznej walce, jaką stoczyli wykorzystali zarówno bronie fizyczne jak i psionikę. Imperator zdołał zniszczyć opętanego marszałka, ale sam został śmiertelnie raniony. Patriarcha Legionu Imperialnych Pięści Rogal Dorn odnalazł okaleczone ciało swego ojca, utrzymujące się przy życiu wyłącznie niezwykłą siłą woli. Znajdujący się w głębokim stadium śmierci klinicznej Imperator został umieszczony w polu stasis, zaś inżynierowie Adeptus Mechanicus skonstruowali Złoty Tron, machinę mającą podtrzymywać funkcje życiowe jego organizmu. Gdy ciało władcy zostało złożone wewnątrz Tronu, ciągle żywy umysł Imperatora opuścił nieumarłą powłokę i wniknął do podprzestrzeni.


Założyciele wiary


Naturalnym następstwem ofiary złożonej przez Imperatora był niezwykły wzrost znaczenia ruchów religijnych czczących go jako boga. Wizjonerzy i prorocy stali się częstym obrazem na imperialnych światach, skupiając wokół siebie rzesze słuchaczy. Nie istniała wówczas żadna centralna organizacja kościelna i nawet na jednej planecie mogły istnieć setki odmiennych kultów wyznających wiarę w Imperatora na różne sposoby i posługujące się przeciwstawnymi interpretacjami dogmatów wiary. Większe kulty prosperowały i rozwijały się na wielu płaszczyznach, podczas gdy małe upadały z braku wyznawców bądź ulegały wchłonięciu przez większe ruchy. Kompromisy na tle rozbieżnych kanonów wiary owocowały powolnym łączeniem się grup religijnych. Najsilniejsze kulty zaczęły opuszczać rodzime planety i wędrować przez kosmos na inne światy. Największym z nich stał się z czasem...

Kult Najświętszego Imperatora.
(okiem Czcigodnego Brata Krzysztofa Bujara)


Kult Najświętszego Imperatora miał kilka cech decydujących o przewadze nad konkurencyjnymi ruchami religijnymi. Od samego początku skoncentrowany był na Starej Ziemi, stolicy Imperium, sercu ludzkiego mocarstwa i miejscu wiecznego spoczynku Imperatora. Jego fanatycznym przywódcą okazał się wysoki stopniem i otaczany szacunkiem oficer Imperialnej Gwardii, który uczestniczył w obronie Pałacu w 014.M31. Twierdził on, że nieśmiertelny władca nawiedza go w snach. Prawdziwe personalia oficera nie są znane, ale w kronikach przetrwało imię, które sam sobie nadał - Fatidicus, co w jednym z antycznych terrańskich języków oznacza proroka. Fatidicus zgromadził pod swymi rozkazami grupę wpływowych wyznawców wywodzących się z wszystkich formacji militarnych stacjonujących na Starej Ziemi. Od urzędników i kleryków po komandorów marynarki i dowódców Imperialnej Gwardii - Kult Najświętszego Imperatora przyjmował w swe szeregi wszystkich chętnych.

W miarę upływu czasu wyznawcy kultu opuszczali Ziemię wypełniając służbowe obowiązki w całym Imperium, a razem z nimi do odległych krańców mocarstwa wędrowała wiara w nowego boga. Oficerowie marynarki i Gwardii wprowadzali w kanony religii swoich podwładnych. Misjonarze wędrowali przez skolonizowane światy nauczając wszystkich, którzy chcieli słuchać ich słów. Obalając poprzednie wierzenia i przesądy, umacniali wiarę w Imperatora pośród zwykłych obywateli. Fatidicus zmarł w zaszczytnym wieku 120 lat, ale w chwili jego śmierci kult liczył już bilion wyznawców na samej Starej Ziemi oraz niezliczone rzesze sług w Segmentum Solar.

W wielu sektorach Imperium podnosiło się dopiero z gruzów będących pozostałościami po Herezji Horusa i Kult Najświętszego Imperatora stanowił czynnik społeczno-kulturowy, który pozwalał połączyć wysiłki wszystkich warstw społecznych ponoszone w celu odbudowy mocarstwa. Sekty, które nie chciały bądź nie mogły połączyć się z Kultem były eksterminowane politycznie i ekonomicznie. Całe populacje imperialnych światów ulegały nastrojom "polowań na czarownice", w efekcie których rywalizujące z Kultem ruchy religijne ulegały eliminacji. Chociaż Kult Najświętszego Imperatora zawsze zdecydowanie odcinał się od skrajnie ekstremalnych ekscesów swoich wyznawców, coraz bardziej rósł w siłę. Ten proces bezustannego rozszerzania wpływów i wchłaniania innych kultów trwał do początku 32 milenium, dopóki blisko dwie trzecie terytorium Imperium nie znalazły się pod faktyczną dominacją następców Fatidicusa. Na Ziemi w okresie tym jedynieprzedstawiciele Adeptus Mechanicus i Kosmiczni Marines pozostali wierni swoim tradycjom i formom wyznawania wiary.

We wczesnych latach 32 tysiąclecia Kult Najświętszego Imperatora ustanowił swe Credo jedyną oficjalną religią i zmienił nazwę organizacji na Adeptus Ministorum. Kilkaset lat później ówczesna głowa Ministorum, Eklezjarcha Veneris II, został wybrany jednym z Wielkich Lordów Terry i następne trzysta lat organizacja poświęciła nieustannym wysiłkom zmierzającym do tego, by jeden fotel w Wielkiej Radzie już zawsze należał do Eklezjarchii.

Wzrost znaczenia Adeptus Ministorum
Mając silne zaplecze na Ziemi Eklezjarchia przystąpiła do intensywnego zwiększania swych wpływów pośród cywilnej i wojskowej części społeczeństwa. Zjawisko to przybrało fenomenalną skalę ze względu na zastosowane metody. Osoby odmawiające wstąpienia do Ministorum pozbawiane były stanowisk i tytułów, czy wręcz karane śmiercią pod zarzutem herezji. Kierownictwo Adeptus Ministorum podzieliło Imperium na diecezje, kierowane przez kardynałów koordynujących pracę misjonarzy na setkach światów. Rozwijające się Ministorum wykształciło duży pion logistyczny przeznaczony wyłącznie do materialnego sprawowania kontroli nad zarządzaniem organizacją. Archidiakoni i diakoni rozpoczęli wznoszenie świątyń i kaplic oraz kompleksów kościelnych przeznaczonych do przechowywania podatków na rzecz kleru.

Tylko jeden ruch religijny nie poddał się dominacji Eklezjarchii. Wywodząca się z planety Dimmamar Konfederacja Światła głosiła dogmat nakazujący naśladowanie poświęcenia Imperatora w najbardziej bezpośredni sposób. Idee odrzucenia bogactw materialnych i całkowitego oddania służbie Imperium kłóciły się z podstawami systemu kościelnego reprezentowanego przez Eklezjarchię. Z punktu widzenia Ministorum ciężar utrzymywania wiary spoczywać miał na barkach zwykłych obywateli, a jej wyznacznikiem był poziom gotówki i innych dóbr konfiskowanych na rzecz Kościoła. Konfederacja Światła okazała się zbyt poważną siłą religijną, by powiodły się próby jej rozbicia poprzez infiltrację, dlatego za milczącą zgodą Wielkiej Rady Terry Eklezjarchia ogłosiła pierwszą świętą Wojnę. Konfederacja Światła została uznana za organizację heretycką. Jednostki marynarki kosmicznej i Imperialnej Gwardii wspierane przez rzesze ogarniętych religijnym fanatyzmem ochotników wyruszyły, by wykorzenić duchowe zagrożenie dla potęgi Ministorum. Chociaż wielu członków Konfederacji zdołało uciec prześladowcom, ruch ten przestał istnieć jako zorganizowana religia. Dominacja Adeptus Ministorum sięgnęła szczytu.

Pod koniec 33 tysiąclecia jedynie planety znajdujące się pod jurysdykcją Adeptus Mechanicus oraz Kosmicznych Marines nie posiadały katedr poświęconych kultowi Imperatora. Na każdym ludzkim świecie władanym przez Wielką Radę wznosiły się tysiące świątyń, a podatki wnoszone przez biliony poddanych płynęły nieprzerwanym strumieniem do skarbców Eklezjarchii. Zdobyte w ten sposób fundusze przeznaczane były na budowę kolejnych, jeszcze bardziej monumentalnych świątyń oraz pokrywanie kosztów następnych świętych wojen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Reiner
Administrator



Dołączył: 01 Cze 2013
Posty: 1073
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:13, 26 Mar 2014    Temat postu:

Abaddon

Powiada się, że imię Abaddona to bluźniercze słowo, które parzy usta ludzi lekkomyślnie je wypowiadających, przywołując na takiego heretyka ciąg nieszczęść i niepowodzeń. Nic dziwnego, że imię to zawiera w sobie potężną moc, gdyż niegdyś Abaddon był lojalnym poddanym Imperatora, opętanym później nienawiścią i szaleństwem. Niegdyś niósł światło Imperium na krańce galaktyki, ogniem i stalą oczyszczając wszechświat z nieprzyjaciół ludzkości. Wiele tysięcy lat temu Abaddon był kapitanem w Księżycowych Wilkach, jednym z najpotężniejszych Legionów Kosmicznych Marines i najbardziej spośród nich znienawidzonym przez lojalistów - gdyż to Wilki zdradziły swego władcę i rozpętały pod rozkazami Horusa trwającą po dziś dzień wojnę domową. Wtedy właśnie ten dumny oficer zakonny przeistoczył się w potwora pełnego gorzkiego żalu, nienawiści i bluźnierczych obsesji.


Księżycowe Wilki walczyły pod komendą Horusa - pierwszego spośród Patriarchów - Abaddon zaś dowodził Pierwszą Kompanią Legionu. Był wybitnym oficerem, a zapiski jego bohaterskich czynów zajmowały obszerne miejsce w archiwach Legionu. Kapitan postrzegał Horusa za istotę boską, czcząc go z całkowitym oddaniem. Horus doceniał lojalność podwładnego traktując go w odpowiedzi jak przybranego syna (stąd niepotwierdzone plotki, jakoby Abaddon był klonem Horusa stworzonym podczas pierwszych eksperymentów na matrycach genetycznych Patriarchów).

Herezja Horusa


W miarę postępów Wielkiej Krucjaty wydawać się mogło, iż nic już nie powstrzyma ekspansji rosnącego w siłę Imperium. Po spektakularnej kampanii na Ullanorze Imperator uznał zwycięstwo Księżycowych Wilków za największy tryumf militarny swego mocarstwa. Obdarzył Horusa tytułem marszałka wojny Imperium i przechrzcił Księżycowe Wilki na Synów Horusa, potem zaś wezwał Patriarchę, by ten stawił się na Ziemi, by z rąk władcy odebrać swoją buławę. Dalsze wydarzenia owiane są tak głęboką zasłoną mitów i niedomówień, iż praktycznie nie sposób odtworzyć się w wiarygodnym stopniu. Z nieznanych po dziś dzień przyczyn Horus przeszedł na stronę Chaosu i wywołał rewoltę rozpoczynając wojnę domową nazwaną później Herezją Horusa. Buntownik zebrał pod swymi rozkazami ogromny potencjał militarny - całe zgrupowania marynarki kosmicznej, dywizje Collegia Titanica, frakcje Adeptus Mechanicus i pełne regimenty Imperialnej Gwardii. Co gorsza, po jego stronie opowiedziało się dziewięć Legionów Adeptus Astartes.


Abaddon bez skrupułów pogrążył się w destrukcji mocarstwa, które przez długi czas pomagał wznosić, niszcząc z upodobaniem posągi Imperatora i desekrując poświęcone mu budowle w imię bogów Chaosu. Imię Abaddona stało się synonimem zdrady równoważnym z imieniem samego Horusa.


Historia upadku Horusa to jedna z największych legend ludzkości. Mówiąc pokrótce, szala zwycięstwa przechyliła się na stronę lojalistów, gdy Imperator teleportował się na pokład flagowego okrętu zdrajcy i po iście tytanicznym pojedynku uśmiercił swego syna. Walczący w innej części statku Abaddon poczuł mentalny krzyk agonii mentora i wydarzenie to wywołało u niego trwałe szaleństwo. Opętany zwierzęcą furią Abaddon wyciął sobie drogę do mostka okrętu, mordując wszystkich lojalistów z grupy abordażowej, którzy nie zdążyli opuścić pokładu. Kapitan zdjął z ręki martwego Patriarchy Szpon Horusa i wziął go na znak swego mrocznego dziedzictwa. Krzyk rozpaczy i gniewu oficera przeniknął Osnowę, a walczące o Terrę armie rebeliantów pojęły znienacka, że ich sprawa przepadła.


Kiedy armada Chaosu opuszczała Terrę poszukując bezpiecznego schronienia przed żądnymi zemsty lojalistami, Abaddon przejął komendę na okrętem flagowym i udał się prosto do Oka Grozy - wielkiej anomalii kosmicznej położonej w północnej części galaktyki. Furia kapitana nie znała granic - całe systemy słoneczne pustoszono bez cienia litości. Kiedy flota Abaddona znikła w Oku Grozy, wielu imperialnych wojskowych odetchnęło z ulgą łudząc się nadzieją, iż już nigdy nie ujrzą tego potwora w ludzkiej skórze ponownie. Bogowie ciemności dbali jednak o swego protegowanego. Wiele lat później Abaddon wychynął ze swej kryjówki, znacznie potężniejszy, aby poprowadzić pierwszą Czarną Krucjatę.

Marszałek Chaosu


Abaddon powrócił na czele gigantycznej armii niszcząc wiele imperialnych światów położonych wokół Oka Grozy. Niegdyś bohaterski heros ludzkości przeistoczył się w sadystycznego ludobójcę, który ślubował, że nie popełni błędu Horusa i nie zawiedzie bogów Chaosu. Ślubował pogrążyć całą galaktykę w płomieniach i tylko połączone wysiłki Legionów Tytanów oraz wielu zakonów lojalistycznych Marines pozwoliły wypchnąć go ponownie w obręb anomalii. Pierwsza Czarna Krucjata została odparta, ale Abaddon wkrótce powrócił ponownie. Każda jego kolejna wizyta w materialnym wymiarze kończyła się rzezią i zniszczeniem w apokaliptycznej skali. Kapitan poczynił szereg paktów z demonicznymi istotami otrzymując od nich niewyobrażalną potęgę. Wspomagany przez monstrualnego złotego posłańca dotarł do Wieży Milczenia na Uralanie i odkrył w jej podziemiach demoniczny miecz Drach'nyen, dzięki któremu stał się praktycznie niezwyciężony w walce wręcz.


Mroczni bogowie hojnie obdarzali łaskami swego pupila, ten zaś spłacał swe zobowiązania ludzką krwią. Na El'Phanorze rebelianci uderzyli na Cytadelę Kromarcha, gigantyczną twierdzę o jednym zaledwie wejściu - adamandytowej bramie trzymetrowej grubości. Abaddon obiecał rychłą ucztę na ciałach poddanych Kromarcha i osobiście poprowadził szturm na bramę. Cytadela była perłą sztuki militarnej i tylko jedna dziesiąta rebeliantów zdołała dostać się pod jej mury. Stanowiska broni ciężkiej na blankach odcięły napastnikom drogę odwrotu, ale Abaddon cały czas śmiał się szaleńczo. Podniósł skąpany w czarnych płomieniach miecz wysoko nad głowę i wbił go w bramę rozbijając ją w drobne kawałki. Zgodnie z obietnicą przywódcy Marines Chaosu ucztowali tego dnia na trupach obrońców.


Na polach Mackanu Abaddon starł się z Krwawymi Aniołami odpłacając im za udział w upadku Herezji. Prowadząc szturm berserkerów na ufortyfikowane pozycje broni ciężkiej Aniołów rebelianci przeszli przez zaporę ogniową, która powinna pozbawić wszystkich ich życia. Nie draśnięty żadnym pociskiem Abaddon dotarł do barykad wraz z garstką berserkerów, by w trakcie szaleńczej rzezi wyrywać bijące jeszcze serca z napierśników lojalistów. Kiedy Anioły wyprowadziły kontratak mający na celu odzyskać utracone pozycje, dziedzic Horusa stawił im opór z tak dziką furią, że synowie Sanguiniusa nie zdołali odzyskać ciał swych poległych braci.


Do dnia dzisiejszego Abaddon poprowadził dwanaście Czarnych Krucjat pustosząc terytorium Imperium i chociaż każda z nich została pokonana, koszty militarne lojalistów omal nie załamały mocarstwa. Jedyna stabilna droga poprzez Osnowę wiodąca z Oka Grozy do wymiaru materialnego zwana jest Bramą Cadiańską i cały sektor cadiański jest od tysięcy lat gigantycznym garnizonem wojskowym. Rozległe zakłady zbrojeniowe codziennie produkują miliony ton broni i amunicji oraz tysiące pojazdów pancernych. Wszyscy mieszkańcy Cadii, zarówno mężczyźni jak i kobiety, od urodzenia wprawiają się w militarnym rzemiośle. Wojny toczone w tym sektorze są wręcz niezliczone, ale nie tutaj nastąpił najbardziej niebezpieczny atak Abaddona - miał on miejsce we wczesnych latach drugiego wieku czterdziestego pierwszego milenium i znany jest obecnie pod nazwą Wojny o Gothic.


Wojna o Gothic

Początki tej wojny sięgają mającej miejsce kilka lat wcześniej serii rajdów na imperialne posterunki w Segmentum Obscurus, nie powiązanych ze sobą i sprawiających wrażenie luźnych najazdów. Rosnące zaburzenia Osnowy utrudniały komunikację w całym sektorze Gothic, a religijni mistycy przepowiadali rychły znak gniewu Imperatora. Pomimo wysiłków władz planetarnych na światach sektora powstały liczne kulty wieszczące koniec ludzkości i konieczność nawrócenia się. Komórki Chaosu działające na wstrząsanych społecznymi niepokojami planetach wykorzystały religijne organizacje, by wprowadzić dzięki nim do akcji swoich agentów. Po kilku zamachach bombowych odpowiedzialnych za zniszczenie stojących w dokach okrętów marynarki kosmicznej żadne oficjalne instytucje nie były już w stanie powstrzymać fali agresywnych nastrojów, podsycanych ogłaszanymi publicznie oskarżeniami o sabotaż. Okręty Chaosu coraz częściej naruszały granice sektora i wkrótce nawet najmniej rozgarnięci dygnitarze Imperium stali się świadomi złowieszczego faktu - nieprzyjaciel przygotowywał inwazję na sektor Gothic.


Flota Abaddona uderzyła w chwili, gdy żywioły Osnowy rozszalały się na dobre odcinając garnizony wojskowe stacjonujące w sektorze od reszty Imperium. Dziesiątki mniejszych posterunków zostały zniszczone w tym samym czasie, zaskoczone zgrupowania marynarki były unicestwiane w orbitalnych dokach.


Z siedemnastu baz marynarki kosmicznej w sektorze sześć zbudowanych zostało w oparciu o Fortece Czarnego Kamienia, starożytne konstrukty nieznanego pochodzenia. Nie wiadomo, kto je stworzył, nieznane jest też ich pierwotne przeznaczenie. Obiekty te stanowiły doskonałe bazy operacyjne dla okrętów imperialnej marynarki. Po daleko posuniętych pracach rekonstrukcyjnych wykonanych przez Adeptus Mechanicus Fortece zostały wyposażone w nowy system zasilania energetycznego i uzbrojenia, stając się pod względem potencjału militarnego ekwiwalentami Portu Maw, dowództwa marynarki w Segmencie Obscurus. Flota Imperium chlubiła się niezmiernie faktem, iż żadna z Fortec nie uległa nigdy w walce, jednakże po bitwie o Czarny Kamień IV sytuacja uległa drastycznej zmianie.


Kiedy armada Chaosu zajęła pozycje wyjściowe do ataku, zasilanie Fortecy uległo samoczynnemu wyłączeniu pozbawiając energii systemy obronne instalacji. Abordaż był krótki i krwawy - lojaliści zdążyli nadać tylko jedno pośpieszne astropatyczne wezwanie o pomoc, potem łączność z Fortecą została zerwana. Najgorsze jednak dopiero miało nadejść. Abaddon nie marnotrawił czasu spędzonego w Oku Grozy. Korzystając z milionów niewolników, czarowników i techników zbudował gargantuiczny okręt nazwany Niszczycielem Planet. Pierwszym celem flagowego statku Abaddona okazał się kardynalski świat Savaven, zniszczony w przeciągu jednej nocy. Po planecie pozostała jedynie pole asteroidów, a morale lojalistów uległo drastycznemu upadkowi po tej manifestacji siły.


Kolejne podsektory wpadały w ręce najeźdźców, ich gubernatorzy składali przysięgi lojalności wobec rebeliantów nie chcąc odwiedzin Niszczyciela Planet. Kolejna Forteca Czarnego Kamienia została przejęta przez Abaddona w Brinagii, kiedy okazało się, że inżynierowie rebeliantów potrafią uaktywnić antyczne systemy uzbrojenia konstruktów. Mając do swej dyspozycji dwie Fortece Abaddon zaatakował obrońców Czarnego Kamienia I na orbicie Fularis II. Obie rebelianckie Fortece wystrzeliły połączone w nieznany lojalistom sposób promienie energii, które unicestwiły zgrupowanie marynarki w systemie otwierając najeźdźcom drogę do trzeciego konstruktu.


Wojna trwała przez długie lata i w końcu sztormy Osnowy zaczęły słabnąć otwierając drogę do sektora posiłkom lojalistów. W systemie Tarantis Abaddon ponownie zamanifestował swą potęgę militarną strzelając z trzech Fortec w gwiazdę stanowiącą serce systemu. Nieliczni mieszkańcy okolicznych światów zdołali umknąć, nim po czterech tygodniach gwiazda zmieniła się w supernową niszcząc wszystko w promieniu miliardów mil.


Decydująca o losach wojny bitwa rozegrała się w systemie Schindlegeist, gdzie stacjonowała Forteca V. Flota admirała Ravensburga sprzymierzona z eskadrami eldarskimi zastawiła pułapkę na armadę Chaosu. Otoczeni przez przeważające siły heretycy stoczyli trzydniową bitwę kosmiczną próbując za pomocą Fortec zniszczyć jądro lokalny gwiazdy (i powtórzyć zagładę Tarantis). Kapitan Abridal dowodzący okrętem Flame of Purity ustawił swoją jednostkę na drodze emiterów energii Fortec nie pozwalając im na oddanie skondensowanego strzału. Flame of Purity został rozbity na atomy, ale bohaterskie poświęcenie jego załogi pozwoliło ocalić gwiazdę. Wyczerpawszy rezerwy energii Fortece spróbowały odwrotu.


Abaddon umknął w Osnowę wraz z dwoma Fortecami, trzecią dopadł pościg lojalistów. Początkowe próby taranowania konstruktu okazały się niepowodzeniem, dopiero akcja krążowników szturmowych zakonu Aniołów of Redemption i kapsuł abordażowych pancernika Divine Right pozwoliły imperialnym żołnierzom wejść na pokład Fortecy. Wnętrze bazy uległo całkowitemu przekształceniu, wszystkie technologie wbudowane przez Adeptus Mechanicus znikły bez śladu, a wewnętrzne ściany Czarnego Kamienia pulsowały dziwną poświatą. Wkrótce po abordażu Forteca zaczęła się rozpadać na tysiące drobnych kawałków w akcie samoczynnej destrukcji. Porażka pod Schindlegeistem okazała się końcem Wojny o Gothic.


Reszta pozostających w sektorze Fortec uległa zniszczeniu w identyczny sposób, nie wiadomo natomiast, co stało się z konstruktami kontrolowanymi przez Abaddona (w okresie późniejszym kilkakrotnie raportowano spotkania z tymi obiektami). Niszczyciel Planet też prawdopodobnie został zniszczony w systemie Kharlos II przez złożony z krążowników klasy Lunar szwadron Omega, jednakże przedstawiciele Adeptus Mechanicus pod wodzą inkwizytora Horsta pomimo intensywnych poszukiwań nie natrafili na wrak okrętu.


Abaddon werbuje w Oku Grozy kolejną armię, a Wielka Rada Terry oczekuje z niepokojem informacji o jego następnej inwazji, obawiając się zasadnie, iż pewnego dnia wódz Czarnego Legionu okaże się dostatecznie silny, by zjednoczyć pod swoimi rozkazami wszystkich renegatów i czcicieli Chaosu. Kapryśna natura i arogancka pycha wielu rebeliantów pozwala wierzyć w nierealność tej koszmarnej alternatywy, wywiad Imperium zdobył już jednak informacje na temat działalności charyzmatycznego mediatora w Oku Grozy, jednoznacznie wiązanego z postacią Abaddona. Okręty floty Chaosu sporadycznie naruszają przestrzeń terytorialną Imperium testując walką linie obrony ludzi. Złowieszcze ostrzeżenie nadesłał na Terrę eldarski mistyk Eldrad Ulthran przepowiadając powrót Abaddona i chociaż wzbudziło ono obawy w pewnych kręgach polityków, zostało publicznie wyśmiane jako bezwartościowe i potencjalnie wprowadzające w błąd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum WarZag Strona Główna -> Warhammer 40K Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin