Forum WarZag Strona Główna WarZag
ZAGŁĘBIOWSKI KLUB GIER BITEWNYCH I FANTASTYKI "WARZAG"
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kampania "Demokracja": Horda Morghora

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum WarZag Strona Główna -> Mordheim i Warheim
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grish




Dołączył: 19 Mar 2014
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Będzin/Sosnowiec

PostWysłany: Czw 23:46, 08 Paź 2015    Temat postu: Kampania "Demokracja": Horda Morghora

Karta:
[link widoczny dla zalogowanych]

Herszt - MORGHOR
Szaman - KHOR-HUR-NHORR
Bestigor - GHORZHUR
Centigor - MAZMAGH

Historia plemienia Blashyrkh jest długa i krwawa. Bo jaka mogłaby być historia hordy zwierzoludzi. Zamieszkuja oni daleko wysunięte na półnoć prastare puszcze, gdzie zimy są szczególnie długie i dotkliwe, a noce zdają się nie mieć końca. Tereny te nie są gęsto zamieszkane przez ludzi. Tu i ówdzie położone osady górali, przyczułki wojskowe i wioski rybackie są dość mocno obwarowane, drżąc przed najazdem dzikiej hordy.

Dwie długie zimy temu przywódctwo plemienia Blashyrkh objął potężny Morghor. Pokonał on poprzedniego wodza Bulvargha. Po długim pojedynku wyrwał mu jeden z rogów i ostatecznie zakończył jego panowanie, przebijając mu gardło. Od tamtej pory w głowie Morghora wił się nikczemny i krwawy plan: zjednoczyć jak najwięcej okolicznych klanów, urządzić rykowisko jakiego puszcza do tej pory nie widziała i ostatecznie rozprawić się z nędznymi, miękkimi ludźmi panoszącymi się po północnych puszczach już zbyt długo.

Morghor wiedział, że tylko siła i sława pozwoli mu zwrócić na siebie uwagę innych hersztów. W końcu kto pójdzie za byle zwierzoczłekiem, kto podporządkuje mu swój klan, kto za niego przeleje krew. Potrzeba było czegoś wielkiego, czegoś, czego nie miał żaden herszt.

W nocy, gdy Morslieb był w pełni, gdy na wielkiej polanie wsród wyjących zwierzoludzi, krzyków szlachtowanych jeńców, jęków parzących się plugastw Morghor pił, mordował i oddawał się cielesnym uciechom więcej i częściej, niż do tej pory. Wpadł w szał, zdawał się zmieniać, rosnąć, jego ślepia płoneły krwawym blaskiem. Skóra i futro pociemniały, rogi wdłużyły się. Bezwiednie wspiął się na ogromny monolit, wokół którego toczyła się orgia. Stanął na jego szczycie, po czym wydał z siebie ryk tak głośny i mocny, że wzbudził grozę wśród jego współplemieńców. Później przed oczami mu pociemniało i stracił przytomność.

Ocknął się u podnóża monolitu. Księżyc schował się już za korony drzew, polanę oświetlały tylko buzujące ogniska. Wokół Morghora zebrały się gory i inne stworzenia. Wstał po chwili i bez słowa, w absolutnej ciszy wszedł pomiędzy drzewa. Był jak w transie. Oczy miał otwarte, ale jedyne co widział, to źródło swojej przyszłej potęgi. Dzięki temu uda mu się zjednoczyć potężne klany pod swoją komendą. Dzięki temu ludzie do końca świata zapamiętają jego imię. Musiał tylko udać się na południe. Tam, gdzie żyją potężni wojownicy, gdzie toczą między sobą boje. To oni będą wisieli na największym sztandarze zwierzoludzi, jaki północ widziała. To ten sztandar, przyozdobiony skórami, skalpami i głowami pokonanych wrogów, zapewni mu wieczną chwałę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grish dnia Czw 21:21, 15 Paź 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grish




Dołączył: 19 Mar 2014
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Będzin/Sosnowiec

PostWysłany: Czw 20:20, 15 Paź 2015    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Kilkanaście dni wędrowała horda Morghora na południe, wpierw przez zmarznięte ziemie północy, by w końcu trafić na tereny bardziej żyzne i zielone. Napotkane grupy wieśniaków nie stanowiły większego wyzwania dla herszta. Nic dziwnego, bo wspomagał go szaman, bestigor oraz centigor, nie wspominając o sforze ogarów i trzech harpiach. Te ostatnie szczególnie upodobały sobie kuszenie głupich ludzi i wciąganie ich w zasadzkę. Jednak jak do tej pory Morghor nie natrafił na godnego siebie przeciwnika. Wkróce miało się to zmienić.

Na samotnej, niewielkiej polanie stała samotna postać, odziana w dziwne, bogate szaty. Odprawiała rytuał. Morghor widział kilkukrotnie podobne gesty i słyszał podobne słowa. Ktoś prosił bogów Chaosu i pomoc. Wtem Herszt usłyszał mocne, chociaż dźwięczne słowa: "Podejdź!" Zbliżył się, postać obróciła się. Była to wiedźma. Wyjaśniła, że nieopodal znajduje się zrujnowane miasto Waraheim. Zostało osłabione niedawnym najazdem wroga. W tym wypadku przejęcie w nim władzy nie powinno stanowić najmniejszego problemu. Jak zresztą widać bogowie wysłuchali jej próśb i przysłali hordę, abe pomogła jej dostać się do zniszczonego ratusza. A będzie to niezbędne, bo nie tylko ona wpadła na ten pomysł. Czyż Morghor mógłby oprzeć się pokusie wyrżnięcia kilku znamienitości miejskich, może żołnierzy lub ich dowódców? Ich skalpy z pewnością będą robiły wrażenie na sztandarze.

Pogoda była wietrzna, lekko mżyło. Zwierzoludzie, razem z wiedźmą, podeszli od wschodu. Jej przeczucie nie okazało się mylne. Również inni próbowali się dostać do ratusza. Harpie doniosły, że są trzy inne grupy: dwie ludzkie i krasnoludy. Morghor pozwolił wiedźmie czmychnąć czym prędzej w stronę budynku, po czym wydał rozkaz: "zarżnąć ich wszystkich!"

Początkowo Herszt skierował siły na lewo, w stronę głównego wejścia. Stamtąd człapały pokurcze. Jednak od drugiej strony zbliżali się ludzie. Dało się dosłyszeć odgłosy walki. Czemu by zatem nie zaatakować osłabionego wroga. Po chwili ogary i harpie skierowały się w tamtym kierunku. Niedługo potem dołoączył do nich szaman i centigor. Khor-Hur-Nhorr rzucił zaklęcie, dzięki któremu skóra była twardsza, a pancerze wytrzymalsze. Wtedy jednak zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Widać miasto nie ucierpiało tylko od najazdu regularnego wojska. W budynku nieopodal zalęgło się jakieś plugastwo. Musiało być potężne, bo zwaliło z nóg Mazmagha, Khor-Hur-Nhorra oraz dwa ogary. Reszta rzuciła sie do walki z ludźmi. Była ona zacięta i krwawa. Nie poszła jednak po myśli herszta. Gorąca krew zawrzała w żyłach zwierzoczłeka. Jednak oprócz zapalczywości miał on także zmysł strategiczny. Po co ryzykować stratą pobratymców, gdy są tak daleko od rodzimej kniei. Morghor wydał z siebie przeraźliwy ryk, po czy wrzasnął: "Argghhh, odwrót!"

Jak się potem okazało, strat nie było niemal żadnych. Szaman wylizał się z ran, ogaryodniosły jedynie lekkie obrażenia, natomiast centigor został niegroźnie poraniony, przez co zyskałw oczach reszty hordy, a z pewnością wzbudzi strach i odrazę wśród wrogów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grish dnia Czw 21:20, 15 Paź 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grish




Dołączył: 19 Mar 2014
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Będzin/Sosnowiec

PostWysłany: Wto 19:13, 20 Paź 2015    Temat postu:

POTYCZKA II
- Mów wiedźmo! - warknął Morghor
- A o czym tu mówić? Uratowałeś mi skórę, zwierzoczłeku.
- Mów wiedźmo, co tu robiłaś!?
- Wśród tych zgliszczy? Szukałam czegoś. Ale to nie istotne. Najważniejsze, że udało mi się zbiec przed tą bandą pokurczy. Na szczęście nie biegają tak szybka, co ja, czy twoja horda. Nic zresztą dziwnego. Zobaczyli pewnie, że nie dogonią nas tak, czy inaczej i po krótkim sprincie nie kontynuowali pościgu. Zastanawia mnie tylko, na czyje polecenie działali...

Wiedźma dobrze wiedziała, że atak na nią nie był przypadkowy. To co działo się teraz w Waraheim przypominało szaleństwo, nawet dla wiernego sługi sił Chaosu. Jednocześnie dobrze wiedziała, że teraz jest najlepszy czas, aby wzmocnić swoją pozycję i rozszerzyć swoje wpływy. Ci głupcy z rady miejskiej do tej pory nie zorientowali się, komu tak naprawdę służyła. Był to najwyższy czas, aby pozbyć się swoich wrogów i zapanować nad miastem.
- Na Wielką Czwórkę! Wiem! To ta gnida mnie sprzedała! - wrzasnęła

Morghor wyraźnie tracił cierpliwość:
- Umówiona zapłata albo zginiesz!

- Tak, tak, dostaniesz, to co ci obiecałam. Musimy jednak jak najszybciej dotrzeć do mojego domostwa. Teraz wszystko rozumiem. Atak pokurczy miał tylko odwrócić moją uwagę. Niech mnie piekło pochłonie, jeśli teraz nie szabrują mojego domu. Szybko, zwierzoczłeku. Doprowadź mnie tam, a dostaniesz więcej, niż sobie wyobrażasz.

POTYCZKA III
Morghor widział, jak w oddali krasnoludy niecierpliwie kręcą się w pobliżu częściowo zniszczonego domu. Było ich około 10, może nieco mniej. Uzbrojeni po zęby. Wyraźnie czegoś szukali. Wiedźma zaklinała herszta, aby za nic nie pozwolił im zrabować cennych dla niej artefaktów. zresztą gdyby zobaczyli je mieszkańcy, nawet horda zwierzoludzi mogła by jej nie ochronić. Trzeba było uderzyć na wroga jak najszybciej.

Morghor zdecydował się zaatakować z zaskoczenia. Pozwolił ogarom podejść od południa, aby odwróić uwagę krasnoludów od ich głównych sił, które usadowiły się na wschód od domu.

Trzymał swoich pobratymców blisko siebie. Harpie miały zaatakować z ziemii, aby nie zdradzić ich pozycji.

Pierwsze do walki rzuciły się ogary. Niesetety, mimo zaskoczenia pokurcze trzymały się mocno. Dobrze strzelają ze swoich kusz. 3 ogary padły od strzał, dwa związały wroga walką wręcz. W tym czasie szaman próbował rzucić zaklęcie, ale bogowie byli kapryśni. Nie mogli liczyć na ich przychylność.

Kolejne zaatakowały harpie. Twarde pancerze stanowiły wyzwanie dla ich szponów, udało im się obalić jednego krasnoluda.

Wewnątrz domu było raczej ciasno, jednak centigor wpadł do niego z pijacką furią. Jego gorąca krew nie pozwoliła zaatakować nikogo innego, niż dowódcę krasnoludów. Bój był krwawy i zażarty. Nie udało się jednak powalić krasnoluda na ziemię.

W tym czasie wiedźma prześlizgnęła się do piwnic domu. To tam czaiły się zakazane księgi i inne przedmioty. Była przygotowana na taką ewentualność. Zebrała je w pośpiechu i czym prędzej uciekła, korzystając z bitewnej zawieruchy. Z bezpiecznej odległości dała znać Morghorowi, że zdobyła to, po co przyszła. Ich broń zasmakowała krwi, zadanie zostało wykonane, nagroda z pewnością będzie sowita. A krasnoludy odejdą z pustymi rękami.

Straty były niewielkie. Raptem dwa ogary wykrwawiły się na śmierć. Ich gnijące ścierwa pięknie przyozdobiły bruk miasta. Sposobem wiadomym jedynie wiedźmie, przyprowadziła w ich miejsce dwa kolejne, różniące się jedynie umaszczeniem. Po potyczce wskazała opuszczoną zbrojownie, gdzie zwierzoludzie znaleźli nieco uzbrojenia i pancerzy. Jednak najważniejszą nagrodą był rytuał. Trwał dwa dni i dwie noce. Odprawiony został z dala od miasta, wśród pokręconych pni prastarej kniei. Jego skutkiem niemal każdy zwierzoczłek był mocniejszy. Teraz byli gotowi, aby walczyć z każdym!



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Grish dnia Wto 19:17, 20 Paź 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum WarZag Strona Główna -> Mordheim i Warheim Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin